Etykiety

3FALA (4) AKTORZY (13) analog (8) ARCHITEKTURA (16) AUTA (1) AUTO (2) cieszyn (6) CZECHY (27) dagerotyp (2) ELA (2) FILMOWO (34) FOTOGRAFIE (66) GRAFFITI (5) hacele (2) HISTORIA (18) KINO NA GRANICY (11) kolodion (1) KONKURS (3) KORA (2) KSIĄŻKI (81) LISTY (2) lomo (31) lomografia (10) ŁODYGOWICE (7) magdalenki (2) MOTOR (2) MUZYKA (9) MUZYKA pewel mała (1) nurkowanie (2) OSOBISTE (31) paryż (2) pióra (2) PKP (2) POCZATEK (1) POCZTÓWKI (9) PODRÓŻE (22) Polska podróże pewel mała (1) PRAHA (29) PRASA (1) prl (13) STAWKOLOGIA (9) sverak (2) TEATR (3) winyle (4) ZNALEZISKA TARGOWE (30) żywiec (8)
Instagram

Bukareszt... Dehnel... Komiwojażer.

Byłem w "Bukareszcie...".


Dotąd kraj mi zupełnie obcy. Właściwie nie było go na mojej osobistej mapie Europy. Istniał tylko stereotypowym obrazem rumuńskiego emigranta, koczującego przy ruchliwych arteriach mego miasta. Z wyciągniętą ręką, uzbrojoną w kubek jednorazowy lub kartkę o treści tragicznej historii mniej lub bardziej prawdziwej. Istniał tylko w natarczywej wróżce parkingowej, której usta prawdy można było zamknąć kilkoma złotymi monetami. Wreszcie pozostawał w sercu na krótka chwilę słyszanego płaczu dziecka trzymanego pół dnia na kolanach wbitych w bruk, na rogu głównej ulicy. Pięć złotych kosztuje balsam na sumienie... tanio.
To wstyd znać Rumunię na mapie europy ale tylko z twarzą Drakuli filmowych i Rumunów nigdy nie zasymilowanych, spotykanych na co dzień. Ostatni obraz Rumunii jaki noszę, to padające ciała, oglądane na ekranie starego telewizora, padające pod murem do którego doszedł pewien etap historii tego tragicznego kraju. Wstydliwe zadowolenie z obalenia dyktatury, upokorzenia potwora, ojca narodu... śmiercią na oczach swoich dzieci. Tych chcianych i tych nie chcianych żyjących w tysiącach. Śmiercią niegodną nawet zwierzęcia.

Rejmer mocnym reportażem pokazała nieświadomemu czytelnikowi czym naprawdę jest Rumunia. Życie w Bukareszcie jest odzwierciedleniem całego państwa. Każdy spotkany człowiek, opowiadając swoją historię, mówi wielogłosem upokorzonej przez lata społeczności, która do dziś nie może uporać się z upiorami historii. Rewolucyjna radość  pozbycia się tyrana, staje się współczesnym rumieńcem wstydu na obliczu narodu.
Wstydu pomimo niewyobrażalnych cierpień jakie zadał narodowi ich ojciec. Czas wypiera tragiczne wspomnienia pozostawiając te dobre, tak bardzo, że pojawia się tęsknota za ojcem tyranem. Może dlatego że bezwolna istota potrzebuje przewodnika, może nawet poganiacza...
Jak ktoś przebrnie przez cierpienie pierwszych rozdziałów komunistycznych służb securitate, ten pozna osobistą Rumunię Rejmer i zrozumie dlaczego ona tam wróciła i zebrała materiał na tę bardzo dobrą, mocną książkę pełną szacunku i zrozumienia dla dalej zabłąkanych Rumunów we współczesnym świecie. 
Pomimo ciężaru tematu książka jest zaskakująca każdym rozdziałem. Od historycznego reportażu przez dramat w aktach aż po rozdziały które czyta się jak wpisy na blogu...

Dostałem Dehnela. 
Fotoplastikon. Album z kolekcją gromadzonych, w wielu przypadkach anonimowych, fotografii z początków minionej epoki. Zdjęcia pozowane, rodzinne, dokumentalne... rożne. Zdjęcia z targu, z aukcji, ze strychu...

To co powoduje że ten album jest niezwykły, to bardzo osobista interpretacja zdjęć, budząca tęsknotę do minionych, odległych czasów. Pewien sentyment do zwykłego życia i prostych spraw dnia codziennego. Uświadamia czym dzisiejsza fotografia już nie jest. Pyta kiedy zatraciliśmy granicę między świętem sztuki wędrującej pod strzechy a powielaniem obrazów utrwalających wszystko co nas otacza. Również człowieka który już nie jest sercem obrazu lecz przedmiotem pośród innych rzeczy W tych starych zdjęciach człowiek był podmiotem któremu podporządkowane było otoczenie. Teraz człowiek jest elementem tej mozaiki a masowy odbiorca bezkrytycznie pieje z zachwytu "...jakie śliczne fotki"

Alternatywne historie to nic nowego, bo książkę można napisać nawet z ogłoszeń w prasie za "Trzy złote..."   jak Kąkolewski albo Szczygieł, do listy ze szczeliny podłogowej w restauracji. Można się spierać czy takie pisanie ma sens. Przecież to tylko opowiadanie Nikt jednak nie wątpi w prawdziwość historii opowiadanych Komiwojażerowi podczas podróży koleją. Kiedyś, (może w czasach życia owych fotografii) opowiadanie było rozrywką. Ludzie potrafili opowiadać barwnie, ludzie potrafili słuchać głodni wiedzy o świecie spoza własnej miedzy. Dziś możemy nie wierzyć, nie ufać... możemy sprawdzić, wątpić bo dziś łatwo sie kłamie a konfabulacja prosta rzecz. Wtedy nikt nie wątpił, każdy wierzył na słowo, bo słowo miało wielką wartość i oswajało świat prostemu człowiekowi ze starego zdjęcia... 

2 komentarze:

  1. Rejmer sobie kupiłam na Targach w Krakowie, Dehnel za mną chodzi. I ta jego tęsknota za minionym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dehnel w bielsku w taniej książce 19zł (na przeciwko hotelu Prezydent za przystankiem, w kamienicy), jest ciekawy i sentymentalny ale nie da się go czytać od deski do deski. Ja musiałem sobie robić przerwy...Piękne wydanie.

    OdpowiedzUsuń