Etykiety

3FALA (4) AKTORZY (13) analog (8) ARCHITEKTURA (16) AUTA (1) AUTO (2) cieszyn (6) CZECHY (27) dagerotyp (2) ELA (2) FILMOWO (34) FOTOGRAFIE (66) GRAFFITI (5) hacele (2) HISTORIA (18) KINO NA GRANICY (11) kolodion (1) KONKURS (3) KORA (2) KSIĄŻKI (81) LISTY (2) lomo (31) lomografia (10) ŁODYGOWICE (7) magdalenki (2) MOTOR (2) MUZYKA (9) MUZYKA pewel mała (1) nurkowanie (2) OSOBISTE (31) paryż (2) pióra (2) PKP (2) POCZATEK (1) POCZTÓWKI (9) PODRÓŻE (22) Polska podróże pewel mała (1) PRAHA (29) PRASA (1) prl (13) STAWKOLOGIA (9) sverak (2) TEATR (3) winyle (4) ZNALEZISKA TARGOWE (30) żywiec (8)
Instagram

Półmetek urlopu w Czechach.


Urlop miałem już od dawna. Wcale tego nie czuje. Sam jestem sobie winien bo nie potrafię odmówić kiedy dzwoni kolejny telefon. Spychologia terminalna powoduje spiętrzanie z każdym kolejnym tygodniem nadmiaru pracy.
Pracuje do ostatniej chwili a potem sru... do auta i wyjazd.

Nasi sąsiedzi nie byli uciążliwi.
   Tym razem do Jaromera w Czechach na festiwal Brutal Assault. Mieliśmy z Karoliną jechać na Metalfest do Jaworzna ale Napalm Death wycofał swój występ więc oddaliśmy bilety i kupiliśmy na Brutala gdzie jeszcze nie byliśmy. Set lista wyglądała o wiele ciekawiej niż ta z Jaworzna.
Poza tym to Czechy a zwłaszcza Czechy i 300 km pogodnej jazdy z pięknymi widokami przez Cieszyn, Frydek Mistek, Olomouc, Hradec Kralowe... Drogi mają fajne, betonowe i pola obrobione, obsiane po horyzont, wymłócone, zbelowane. Czesi chyba nastawili się na produkcję zbożową.
Trzysta pięćdziesiąt kilometrów bez wysiadania nie jest problemem jak droga prowadzi pięknym krajobrazem niezmąconym żadną muzyką bo przecież uszy zdążą mi jeszcze spuchnąć!

 Jaromerz, zwykłe miasteczko, które ma podobno około 15 tyś mieszkańców ( tak mówił Gazowy Nalewacz LPG). Zabudowa tchnie duchem czasów komunistycznych, socrealistycznej rozwleczonej architektury. Domów jednorodzinnych plątających się między kamienicami i blokami osiedlowymi. Jaromerz przyklejony do starego Józefowa jak jemioła do starego drzewa.


Karolina Józef Kacper


 Józefów od imienia cesarza Józefa II, który zainicjował budowę koszarów wojskowych w XVIII w. Tego samego co za bezcen wyprzedawał skarby zgromadzone przez zwariowanego Rudolfa II. Właściwie resztki jakie z nich pozostały bo sobie wymyślił, że w ich miejscu zrobi magazyn wojskowy w podziemiach praskiego zamku. Tak się spieszono z wypróżnianiem piwnic zamkowych, że natłuczono pozostałości po licytacji tyle, że dzieci przez 50 lat jeszcze grzebały w Jelenim Jarze wynajdując drobne skarby ze skarbcowych ułomków (Ripellino).

Kostkę brukową oczywiście pozyskałem.

 Najprościej porównać je można do tych oglądanych  w filmie CK Dezerterzy, taka trochę Twierdza Modlin, Twierdza Kłodzka, tylko z wielkimi podziemiami , murami na dwa metry z cegły i z wielką ilością ziemi na dachach i drzewami. Prawie lasem. Najważniejsze jednak są koszary i zabudowania. Zazwyczaj jedno, dwu piętrowe z wielkimi drzwiami łukowymi na podwórza, w których znajdują się rzędy mieszkań o wspólnych korytarzach przeszklonych  dużymi oknami klatek korytarzowych, w których widać pranie, kwiaty, niepotrzebne meble, pralki, lodówki. Wiele niezamieszkanych, bez szyb, z łuszczącą się farbą i grzybem na ścianach, którego czuć jak wsadzi się ciekawska głowę w wybite okno.
 Spokojna, prawie opustoszała dzielnica ożywająca tylko na czas festiwalu straganami z jedzeniem, z namiotami i samochodami gości z całej europy, a nawet odrobiny wielkiego świata. (np Australia, Meksyk i Brazylia...) bo parkować można wszędzie i namioty rozbijać też. Gazowy Nalewak mówił mi też, że mieszkańcy mają zakaz wjazdu i parkowania w tej dzielnicy by nie zajmować miejsca dla turystów... hm. Podobno w zeszłym roku było 17 tyś gości. W tym roku na pewno nie mniej.

 Pod względem organizacyjnym bez zastrzeżeń. Pola namiotowe wypełnione po brzegi ale również klomby, trawniki. Wszystko dostępne gościom. Miejsca parkingowe jakie się upoluje takie się ma. Bez nadmiernego tłoku. Pod względem sanitarnym nie można złego słowa powiedzieć. Służby uwijały się ciągle, ale najlepiej było zadbać o siebie rano jak wszyscy śpią, a toalety są po świeżej dezynfekcji. Mało natrysków ale dostępne zraszalniki na gorące głowy i ciała, bo upał był niemiłosierny. Policji prawie nie było widać incydentów nie zauważyłem. Za to fanów  50+ i rodziców z dziećmi widywałem, sam będąc przykładem.
Fajny festiwal.
Strażackie chłodzenie.
Dwie wielkie sceny, które zmieściły by mój dom. Pomiędzy nimi ekran wielki jak Epopeja Słowiańska Alfonsa Muchy. Koncerty odbywały się naprzemiennie nie dając oddechu wytrwałym fanom od południa czasem do drugiej w nocy.
Śpiochem wieczornym jestem więc ciężko było mi wytrzymać, ale co chciałem to widziałem. Lista zespołów była imponująca. Spośród niej wyłowiłem: VOIVOD, CARCASS, MESHUGGHAH, GOIJRA, TESTAMENT, ANTHRAX, HATE, MARDUK, CARPATHIAN FOREST, ENTOMBED. Reszta grała mi do kotleta ponieważ nie da się cały czas stać i słuchać, bo przecież nie "tańczę". Pląsam lekko głową, tudzież kiwam palcem w bucie. Czasem tupnę nóżka.
cinema horror 
 To wielki diabelski odpust. Jak ktoś miał dosyć muzyki to mógł spędzać czas na oglądaniu horrorów od rana do nocy, ciągle i wciąż.
Masa straganów ze wszystkim. Koszulki, płyty, skóry, ćwieki, trawa, herbata, piwo, Jegermaister sprzedawany na fiolki, piercing, biżuteria, no i żarcie wszelakie, dobre niektóre nawet zdrowe.
Płatność kuponami jest już standardem na takich imprezach, ale ciekawostką jest kaucja za osobisty kubek okolicznościowy który można oddać lub zabrać na pamiątkę. Każdy pilnował swojego nie poniewierały się plastikowe zwykłe, a śmieci były segregowane co przestrzegali goście festiwalowi.








 
                              

                        
                                 
 



Bardzo warto było pojechać, choćby jedyny raz. Jednak ze względów ekonomicznych lepiej zaliczyć kilka pojedynczych koncertów krajowych. Cztery dni pod namiotem też bywa uciążliwe zwłaszcza na trzeźwo. Minusy są właściwie niezauważalne.
Zdjęcia analogowe Yashica electro CC, Olympus 35 RC. 
Więcej zdjęć na fotobloczku.

Cisza jak ta...

Człowiek szanujący ciszę jest dziwolągiem. Nie pasuje do otoczenia pełnego hałasu które nie pozwala się skupić. Zaczepia, szturcha, słowa podkłada zbędne, by myśli przez nie przepadały ulotne...
Szanujący ciszę nie wtrąca się w rozmowie. Nie przegaduje. Pozwala dokończyć zdanie rozmówcy, czekając na pauzę między zdaniami.
Cisza go tego uczy.
Uczy skupienia na lekturze, porządkowania myśli. Uczy słuchać drugiego. Nawet jeśli ten nie dopuszcza do słowa, nie przerywa słowotoku.
Tak trudno powiedzieć swoje zdanie. Tak trudno, że nie chce się mówić kiedy mówią wszyscy w ogniu krzyżowym dyskusji. Odnajdują rozmówcę albo raczej wolnego słuchacza, nie bacząc na to że obok toczy się rozmowa. Oni gadają bo tamci gadają, bo gadać trzeba. Bo głupio jest milczeć. Choćby tylko czytać reklamy albo komentować pogodę zza okna samochodu w którym wiozę autostopowicza.

Radio i telewizja uczą ich tego. Uzależniają. Uczą odruchów bezwarunkowych załączania radia czy telewizora zaraz po otwarciu oczu. Uczą, że cisza nie jest naturalnym środowiskiem człowieka. Uczą  że hałas jest tłem, tym najważniejszym, teraz naturalnym i oczywistym.
Spiker mówiący do każdego i do nikogo w mieszkaniu niszczy ciszę. Mówi żeby mówić, zapycha milczące dziury czymkolwiek. Kiedy brak mu słów lub treści to buczy yyy....
Ludzie w dyskusji są takimi telewizorami... telewizordami których słowa są najważniejsze, najgłośniejsze.
Można głośniej, po co wyłączać radio czy tv, kiedy można mówić głośniej od tych co rozmawiają obok.

Nie mogę się skupić na czytaniu kiedy ktoś rozmawia, a zwłaszcza kiedy mówi do mnie nawet widząc że jestem skupiony na lekturze a nawet, kiedy zamykam uszy dłońmi. Nie mogę się skupić gdy gada radio czy płynie muzyka. Muszę mieć ciszę. Bo mamy w domu ciszę, taką której obcy nie rozumie.

Nauczony jestem słuchać. Umiem być cierpliwy, nie przerywać rozmówcy. Szanować go kiwaniem głowy ze zrozumieniem. Angażuję swoje zmysły koncentruję się na rozmówcy. Wyłączam niepotrzebne radio, telewizor music player...

Uciekam do Roztoczańskiego Parku Narodowego gdzie cisza, brak radia, wszyscy śpią a mnie budzi kawa i poranne słońce.