Etykiety

3FALA (4) AKTORZY (13) analog (9) ARCHITEKTURA (16) AUTA (1) AUTO (2) cieszyn (6) CZECHY (27) dagerotyp (2) ELA (2) FILMOWO (34) FOTOGRAFIE (67) GRAFFITI (5) hacele (2) HISTORIA (18) KINO NA GRANICY (11) kolodion (1) KONKURS (3) KORA (2) KSIĄŻKI (81) LISTY (2) lomo (31) lomografia (10) ŁODYGOWICE (7) magdalenki (2) MOTOR (2) MUZYKA (9) MUZYKA pewel mała (1) nurkowanie (2) OSOBISTE (31) paryż (2) pióra (2) PKP (2) plenery (1) POCZATEK (1) POCZTÓWKI (9) PODRÓŻE (22) Polska podróże pewel mała (1) PRAHA (29) PRASA (1) prl (13) STAWKOLOGIA (9) sverak (2) TEATR (3) winyle (4) ZNALEZISKA TARGOWE (30) żywiec (8)
Instagram

Intelektualny neandertalczyk

Splot okoliczności i niejasne rozumowanie spowodowało nieumyślne pozbawienie dwie rodziny dostępu do Internetu. Akurat w niedzielny poranek. Co oni sobie myślą. Kiedy chcę zdzwonić do operatora w niedzielę, to oni tam chyba śpią. Pieprzone infolinie dbające o moje bezpieczeństwo. Nagrywające nasz dialog chyba tylko po to żebym im ktoś nie naklął, a słowa niemiłosiernie cisnęły się mi na usta. To dziwne jaki wtedy pojawia się słowotok najciekawszych kombinacji słowno-anatomicznych. Jak łatwo puszcza się wtedy literackiego pawia wprost do słuchawki automatycznej sekretarki. To takie bezkarne i bezlitosne wręcz orgiastyczne…Można kobietę obrażać bez konsekwencji. Można grać twardziela damskiego boksera…. Do momentu pojawienia się sztucznie uprzejmego głosu konsultanta ucinającego słowotok. Jak ręką odjął, jak „z liścia” zamknął mi usta, wpychając podstępnie ,świadomością nagrania , kwiatki do gęby…

No to „SRU” (Laskowik)
…nie będzie internetu do poniedziałku, co wymusi na mnie pielgrzymkę do mekki operatora i niekoniecznie ciekawą rozmowę z  akwizytorem sprzedaży. Nazywam ich akwizytorami bo tak mi się podoba. Bo wkurza mnie ich agresywny marketing i postrzeganie nas jak frajerów którym można pocisnąć kit. Oni bronią  się przed  prostym ich określaniem tłumacząc z namaszczeniem „właściwą”, kapitalistyczną nowomową, polsko – angielską spageterią słów.

Rytualnie usiadłem przy biurku, przed wschodem słońca i patrzę w monitor. Poczty brak, bloga brak. Kawa się skończyła… za szybko. Próbuję czytać na ekranie coś, ale to nie to. Próbowałem złapać się kiedyś na haczyk Kindla, czy jakiegoś innego eee-buka będąc w eee-mpiku, ale to nie to. Nie umiem na to patrzeć. 
MA BYĆ PAPIER I JUŻ!
… ale czytam, postmodernizm, mrużę oczy, konsumpcjonizm, słowa jakieś nieznane się zaczynają się pojawiać. Łapię za myszkę, a tu dupa. Nie ma podpowiedzi znaczenia słów. I co mam się teraz czołgać do Kopalińskiego, przewracać mastodonta E.Powszechnej… no nie!
I ja każe moim dzieciom szukać do szkoły informacji najpierw w encyklopedii a dopiero potem w internecie? Każę im pisać w zeszycie źródło: encyklopedia PWN!  Jestem bezlitosny. I dobrze!

Da się tak żyć!
Moje znajome Pączki tak żyją i są cudowną rodziną. On jest geniuszem komputerowym a telewizora nie maja od… nigdy. Dzieci Graja na komputerze czasem, i to w jakieś pac many czy inne prymitywy z czasów Amiga 500… to prehistoria, a jaką potrafi sprawić radość. 
 Czy ja, stary, muszę się tak męczyć. Płodzę teraz jakieś durne zdania i co? I do szuflady. A właściwie to nie bo mam taki karnister z którego zrobiłem kiedyś walizkę. Miała być na imprezy, na flaszki i napoje a stoi pełna negatywów LOMO. Kaśki koleżanki śmieją się że powinienem wziąć sobie lejek, karnister i do niego się wyżalić. Taki zestaw awaryjny na wypadek słowotoku…

No dobra dosyć tego pieprzenia. 7:00 czas zacząć dzień, zapinam się do kieratu i wio…
J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz