Etykiety

3FALA (4) AKTORZY (13) analog (8) ARCHITEKTURA (16) AUTA (1) AUTO (2) cieszyn (6) CZECHY (27) dagerotyp (2) ELA (2) FILMOWO (34) FOTOGRAFIE (66) GRAFFITI (5) hacele (2) HISTORIA (18) KINO NA GRANICY (11) kolodion (1) KONKURS (3) KORA (2) KSIĄŻKI (81) LISTY (2) lomo (31) lomografia (10) ŁODYGOWICE (7) magdalenki (2) MOTOR (2) MUZYKA (9) MUZYKA pewel mała (1) nurkowanie (2) OSOBISTE (31) paryż (2) pióra (2) PKP (2) POCZATEK (1) POCZTÓWKI (9) PODRÓŻE (22) Polska podróże pewel mała (1) PRAHA (29) PRASA (1) prl (13) STAWKOLOGIA (9) sverak (2) TEATR (3) winyle (4) ZNALEZISKA TARGOWE (30) żywiec (8)
Instagram

Filipowicz na śmietniku.

...w Łodygowicach.
Jak co roku parafianie zbierają makulaturę w wielkim niebieskim kontenerze. Na misje.





Pod czujne oko  Jezusa ludzie
znoszą kartony, gazety, zeszyty i... książki.
Nie omieszkałem zajrzeć do środka, tym bardziej, że w ubiegłym roku uratowałem od zagłady kilka kilogramów ciekawych książek, które zasiliły akcję bookcrossingową w Cieszyńskiej kawiarni literackiej Kornel i Przyjaciele.
To bardzo przyjemne uczucie dostrzegać w stercie papieru niewyraźny grzbiet  książki. Jednej albo kilku. Każde sięgnięcie w głąb pudła jest ekscytujące jak polowanie na ryby z przyjaciółmi w dzieciństwie. Przemierzanie rzeki w górę lub z prądem. Otaczanie dużych, oślizłych kamieni i na "trzy, cztery" jednoczesne wkładanie rąk pod kamień by chwycić wielką rybę...
Chwila napięcia. Krótkie komendy i nerwy.
-Mam ogon!
-Ja mam łeb. Wbiję palce w skrzela. Będzie moja
-Duża?
-Duża. Ma zęby. Pewnie pstrąg. Ale się wygina!
Często świętowaliśmy "dzień wielkiej ryby".
Mama smażyła mi te pstrągi na maśle. Siedziałem wtedy w kuchni przy otwartym oknie z widokiem na pola pszenicy. Za nimi wyrastał zagajnik nad rzeką, gdzie budowaliśmy zastawy. Ojciec bywał zaskoczony, że czternastolatek przynosi ryby na 30 centymetrów. Smakowały, jemu i mnie.

Dzisiaj wyciągałem jedną za drugą. To był wielki połów. Okazy o jakich pojęcia nie mają pracownicy łodygowickiej biblioteki. Nie wiedzą pewnie też, że ryby i ludzie  Filipowicza żyją nadal, nie tylko w sercach czytelników, ale także na stronach nowego (08.2017) wydania zbioru jego opowiadań. W zbiorze listów jakie wymieniał z Wisławą Szymborską, w opowieściach Justyny Sobolewskiej, Michała Rusinka czy Sebastiana Kudasa. We wspomnieniach  Ewy Lipskiej czy Tomasza Fiałkowskiego.
Kornel Filipowicz żyje i patrzy każdego dnia na gości kawiarni cieszyńskiej Kornel i Przyjaciele (ui. Sejmowa 1) z charakterystycznego podświetlanego portretu na którym trzyma filiżankę kawy... prawie pod nosem.
Z narodowej telewizji też się pewnie nie dowiedzą, że duch Filipowicza będzie krążył nad miasteczkiem Szczebrzeszyn w sierpniu tego roku, bo >Stolica Języka Polskiego<  będzie Jego i Wisławy.
I my tam będziemy.










3 komentarze:

  1. Zawsze zastanawiałam się, jak to się dzieje, że książki lądują na śmietniku. Ale w końcu doszłam do wniosku, że chyba lepiej nie wiedzieć... :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ktoś oddał makulaturę "na misje", a Pan sobie pozwolił powyciągać to i owo. Zwykła kradzież.

    OdpowiedzUsuń