Etykiety

3FALA (4) AKTORZY (13) analog (8) ARCHITEKTURA (16) AUTA (1) AUTO (2) cieszyn (6) CZECHY (27) dagerotyp (2) ELA (2) FILMOWO (34) FOTOGRAFIE (66) GRAFFITI (5) hacele (2) HISTORIA (18) KINO NA GRANICY (11) kolodion (1) KONKURS (3) KORA (2) KSIĄŻKI (81) LISTY (2) lomo (31) lomografia (10) ŁODYGOWICE (7) magdalenki (2) MOTOR (2) MUZYKA (9) MUZYKA pewel mała (1) nurkowanie (2) OSOBISTE (31) paryż (2) pióra (2) PKP (2) POCZATEK (1) POCZTÓWKI (9) PODRÓŻE (22) Polska podróże pewel mała (1) PRAHA (29) PRASA (1) prl (13) STAWKOLOGIA (9) sverak (2) TEATR (3) winyle (4) ZNALEZISKA TARGOWE (30) żywiec (8)
Instagram

ZAPOMNIENIE.

  Przejeżdżałem tamtędy na rowerze wiele razy. Często widziałem Go siedzącego przy małym oknie z odsłonięta firanką i patrzącego na uliczkę za płotem. Tak Go zapamiętałem Bardzo dawno temu widywałem Go w sklepie na zakupach. Był mały przygarbiony i trochę gruby,o okrągłej jasnej twarzy. Chyba pomagał sobie laską i torbę z zakupami nosił w zgięciu łokcia. Nie znałem Go wcale. Wiedziałem tylko gdzie mieszka....
  Przejeżdżałem tamtędy samochodem. Zaskoczył mnie widok jego rozpadającego się domu. Nie mogłem się oprzeć pokusie zobaczenia go z bliska.
Trawa była po pas i gałęzie drzew też skłonione do pasa. W upalny dzień było w jego ogrodzie chłodno i wilgotno. Ziemia pod butami uginała się puszyście nasiąknięta wodą, której słońce nie mogło wyparować. Z uli dawno wyprowadziły się pszczoły. Pokrzywy parzyły nogi  broniąc dostępu do domu.
Był spalony.
Od frontu wydawało się, że po prostu się zawalił ze starości ale z tyłu sterczały kikuty opalonych krokwi, futryn i drzwi. Strach było chodzić po obejściu bo nie wiadomo gdzie znajdowało się szambo. Najpewniej zakryte dechami z papą i schowane pod łęgami  wybujałej trawy.
Stanąłem u drzwi, a raczej tym co z nich zostało po pożarze. Rombowego kształtu, czarne jak węgiel do grilla oplecione pajęczynami których żeby nie mieć na głowie musiałem się pozbyć znalezionym kijkiem narciarskim, którego On, być może używał do podpierania się kiedy chodził do wychodka.

  Ciekawość jest bardzo silna.
Bałem się trochę, że sąsiedzi zainteresują się zaparkowanym autem, bo domy stoją z każdej strony, a na dodatek jest słoneczna niedziela spacerowa. Gdyby jakiś starszy sąsiad mnie zaczepił, to nie było by problemu bo,  starzy mnie znają. Ale młodzi? Potraktują jak złodzieja i nie pomogą żadne znajomości.
  Słońce cienkimi , zimnymi strumieniami oświetlało wnętrze przez dziury w pozostałościach dachu zawalonym od pożaru. Gęste firany pajęczyn zdobionych owadami i suchymi liśćmi, wisiały jak baldachimy procesji Bożego Ciała. Naginały kark w pokorze i strachu przed pająkami i obrzydliwym uczuciem nici na twarzy i we włosach. Podłoga była jak gliniane klepisko z rozmoczonym popiołem, resztkami ubrań, gazetami i mieszaniną czegoś nieokreślonego z czym przyroda powoli daje sobie radę.
Bajzel i graciarnia. Zbieranina wszelkich przedmiotów. Niektórych znaczenia musiałem się domyślać. Inne stały posłusznie czekając na swój koniec pod łyżką koparki, albo mikrobami które poradzą sobie ze wszystkim mając za sojusznika czas.
  Czas który odliczają do Jego śmierci. Jest starym kawalerem. Podobno miał siostry, które już nie żyją. Podobno nie ma żadnych spadkobierców, którzy mogliby zaopiekować się Nim i tym co po Nim zostanie. Podobno przebywa w ośrodku opieki dla osób starszych gdzieś koło Z. Po Jego śmierci pewnie gmina przejmie wszystko.

  J. musiał być bardzo ułożonym i zasadniczym człowiekiem. W szafach wiszą jeszcze wyprasowane koszule. Regały pełne są zapleśniałych książek o historii, wojnie, marynarce wojennej, uprawie roli, hodowli zwierząt, budownictwie, ślusarstwie i innej inżynierii. W kredensie stoją słoiki z domowymi przetworami z których soki wyparowały lub zagęściły się do galarety. Talerze ustawione w równe stosy, okna z doniczkami już martwych kwiatków.
Dwa pomieszczenia, takie przybudówki, pełne są starych i prostych narzędzi stolarskich i ślusarskich. Części o nieokreślonym przeznaczeniu i materiałów do budowy czegoś.
Jan musiał być samowystarczalny i niezależny. Od pewnego znajomego dowiedziałem się, że przez to jaki był zasadniczy okazał się być trudny we współżyciu społecznym. Pewnie dlatego nie bardzo mógł liczyć na innych tylko na siebie. Pewnie był, jak to się mówi "upierdliwy"...
  Podobny obraz wyłania się z korespondencji jaka po Nim została, przeze mnie uratowana. To jest kilka listów do kobiet z pytaniami, pretensjami i wyjaśnieniami. Są też odpowiedzi i listy, które wysłał i zostały odesłane na rozłąkę korespondencji, albo też nie zostały nigdy wysłane.  Być może szukał miłości i w kilku z nich jest odpowiedź.

Strasznie chciałem uratować książki jakie zgromadził i stosy roczników gazet elegancko popakowane w paczki rocznikami, przewiązane sznurkiem ale wszystko jest tam tak zawilgocone deszczem, że śmierdzi pleśnią, a niektóre egzemplarze przestały być czytelne pokryte warstwą szarego grzyba. Jeden stos książek jest tak rozparty wilgocią w półce, że nie da się wyjąć ani jednej sztuki.
Jedyne co mi się udało uratować do zbiór map państw europy '60-'70, polskich regionów (Bieszczady, z której korzystałem) oraz około 100 pocztówek z polski lat '60 - '70 i kilka czeskich. Jedną książkę o powstaniu warszawskim, i figurkę radzieckiego żołnierza  z pepeszą... do ataku.


 Tyle pozostanie po człowieku, co u mnie w pudełku po butach, i zdjęć w internecie.

2 komentarze:

  1. Cześć! dzięki za propozycję wysłania mi pocztówki. Czy mógłbyś podać mi Twojego maila, żebym mogła przesłać Ci mój adres? Ja mam kilka starych pocztówek z Czech. Mogłabym również coś wysłać Tobie. Mój mail: a_suwaj@poczta.fm

    OdpowiedzUsuń