Powinienem przypomnieć sobie to miejsce sprzed wielu lat. Tam było fajnie. Dysko na piachu w starych garażach latem. Bar w stanicy wodnej obok i pokoje na górze. Tor crossowy, staw z karpiami. Właściciel, dobry znajomy, a "lokal" z domową atmosferą przewijających się znajomych mniej lub bardziej trzeżwych. Chociaż lokal to może za dużo powiedziane. Raczej "upijalnia towarzyska". Wszystko nad brzegiem jeziora żywieckiego w Pietrzykowicach w miejscu starej po peerelowskiej żwirowni która wydobyła masę żwiru ale podobno cały urobek "poszedł bokiem".
Zmusiłem się do lewoskrętu. Zajechałem nie niepokojony przez nikogo. Żadnego strażnika, portiera, emeryta z ochronki. Bez płotu, bez szlabanu. Drzwi otwarte.
Szkło chrzęściło pod butami zmieszane z płatani tynku, ze ścian i sufitów. Farba łuszczy się kolorami. Budynek jest solidny. Z betonu i stali. Nie obawiam się upadku z piętra bo nie ma tzw. ordeki. Jest strop żelazo-betonowy dlatego dodaje mi odwagi. Lubię beton i stal.
Pisałem kiedyś o graffiti w Żywcu. O kolorowej galerii kolejowej głównego dworca i hal magazynowych. Dziś moim oczom ukazała się galeria zaangażowanego graffiti buntu społecznego.
Buntu przeciw genetycznie modyfikowanym organizmom, przeciw przemocy państwa, rasizmowi i antysemityzmowi. Z każdym krokiem, z kolejnym pokojem odkrywałem historię pewnej akcji. A może i dobrze przemyślanego planu...
Jakie ładne te obrazki.
I tak fotografowałem je ze świadomością że niebawem zostaną zniszczone. Niedawny pożar drewnianej zabudowy osmalił tylko część ścian z płyt elewacyjnych a framugi okien nadpalił. Robotnicy rozbierali zgliszcza i zaczepiali mnie słownie, "po co robię zdjęcia?". Dobrze że znajomość kilku nazwisk pomogła mi znależć wśród nich kolegów a nie wrogów.
Co ma KORA do stanicy wędkarskiej?
Krążyłem po pokojach i w każdym znajdowałem niespodziankę. Największą była KORA. Wielka. Piękna. Kolorowa. Jaka szkoda że nie można jej zabrać do domu jak kawałków fresków Bruno Schulza z Drohobycza.
Aktywista Artysta Dariusz Paczkowski pierwszy grafficiarz RP razem z grupą 3FALA zawitał kiedyś do Pietrzykowic i ożywił tę opuszczoną ruderę realizując ciekawy projekt.
Płyta Kory PING PONG ukazała się w listopadzie. Materiał na okładkę pochodzi właśnie z Pietrzykowic. Z elewacji stanicy wędkarskiej pomalowanej przez Paczkowskiego z 3fala.art.pl.
W samochodzie zawsze jakieś narzędzia się znajdą. Szybkie oględziny pozwoliły stwierdzić że płyty przykręcone są wkrętem do drewna na płaski śrubokręt. Zapragnąłem mieć Korę u siebie w domu. Łatwo odkręciłem fresk z drewnianej konstrukcji. Robotnicy chcieli ode mnie koniecznie na flaszkę za "pozwolenie" ale się wykręciłem. Przecież to i tak kiedyś zostanie zrównane z ziemią. Po prostu szkoda tych obrazów tym bardziej że to one znalazły się na okładce ostatniej płyty KORY. Takim sposobem Kora znalazła się u mnie w domu. Nawet po czterokroć.
Autor: Dariusz Paczkowski 3fala.art.pl niedawny pożar przypalił trochę policzek Korze. |
Zdemontowane " ze zdjęć powyżej" |
I co ja teraz z nią pocznę. Najpierw utrwalę te obrazy lakierem bezbarwnym.Pomyślałem potem że dobrze byłoby przykręcić te tablice (120x80 cm) do czarnej płyty meblowej która stanowiła by swoiste passe partout i jednocześnie pozwalałaby to jakoś przykręcić do ściany. Bo Kora jest bardzo krucha.
o kurcze piękne :) też chce taką KORĘ w domu <3
OdpowiedzUsuńZazdroszczę! :-)
OdpowiedzUsuńteż chce takie coś. Mimo, że mnie wykreśliła z face.
OdpowiedzUsuńG.Kowalski
podziel się;p
OdpowiedzUsuńzłodziej! co na to twórca?
OdpowiedzUsuńDariusz Paczkowski otrzymał wszystkie uratowane Kory, jak sam powiedział ponownie umieści je w miejskiej przestrzeni.Jedną zamocowałem na czarną płytę, by autor mógł ją wystawić na aukcję i tym sposobem pozyskać środki na realizację kolejnych prac.
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuń