Etykiety

3FALA (4) AKTORZY (13) analog (9) ARCHITEKTURA (16) AUTA (1) AUTO (2) cieszyn (6) CZECHY (27) dagerotyp (2) ELA (2) FILMOWO (34) FOTOGRAFIE (67) GRAFFITI (5) hacele (2) HISTORIA (18) KINO NA GRANICY (11) kolodion (1) KONKURS (3) KORA (2) KSIĄŻKI (81) LISTY (2) lomo (31) lomografia (10) ŁODYGOWICE (7) magdalenki (2) MOTOR (2) MUZYKA (9) MUZYKA pewel mała (1) nurkowanie (2) OSOBISTE (31) paryż (2) pióra (2) PKP (2) plenery (1) POCZATEK (1) POCZTÓWKI (9) PODRÓŻE (22) Polska podróże pewel mała (1) PRAHA (29) PRASA (1) prl (13) STAWKOLOGIA (9) sverak (2) TEATR (3) winyle (4) ZNALEZISKA TARGOWE (30) żywiec (8)
Instagram

Kresy. Wczasy...

WCZASY
Mazury, Nowe Guty, 07.1990 pierwsze wakacje.
Świnoujście '91
Z każdej strony docierają do mnie przechwałki bliskich i dalekich znajomych, o wczasach i odpoczynku wszelakim. Olinklusiwy, lastminuty i inne fundusze wczasów pracowniczych. Czterdziestostopniowe upały za 4 tyś od osoby. Jedzenie i moczenie w basenowej zupie. A mi się nie chce telepać w Chorwację, Grecję czy inne Bałtyki. Tzn bałtyckie wczasy lobię bo bywałem i w krew mi weszło, ale jakieś palmy, hotele, żarcie, drinki z parasolką lub nie daj boże, wino musujące z truskawką i baseny z niebieską wodą mnie nie rajcują. Nie żebym nie lubił pasywnego wypoczynku. Dzień mogę pognić Jednak bardziej lubię aktywny wypoczynek (sic!) Z książką w ręce lub aparatem fotograficznym...

KONTYNENTY

"Zjadłem" w pracy Kontynenty.
Mogę tak pisać, bo jak czytam to żrę. Bezwiednie, bez umiaru i wszystko po kolei. Zapominam co zjadłem i już nie mogę więcej i tylko na wdechu, bo mam brzuch jakbym połknął arbuza. Uwielbiam czytać i jeść. Jak pisałem maturę, to miałem pełno jedzenia na stoliku, bo wtedy było wolno. Jakieś bułki, lizaki, paluszki. Jadłem i pisałem i nieżle mi wyszło, tylko moja ulubiona polonistka dziwiła się, że cokolwiek napisałem w przerwach na jedzenie.
W ostatnich Kontynentach fajny reportaż był, Małgorzaty Szejnert poświęcony ciekawej postaci Luise Arner Boyd. Ekscentrycznej podróżniczce i etnografce a może pani etnolog... Po prostu antropolog naszej kultury, wschodniego regionu Polski i nie tylko.
Pisała o niej S. Sempołowska, oddała swój statek dla ratowana Amundsena, swój aparat sprzedała Anselowi Adamsowi wielkiemu pejzażyście ameryki - miałem album - zdjęcia powalające jakością i kadrem! Pierwsza przeleciała nad biegunem za własne pieniądze, wyczarterowanym samolotem.
Kiedy się urodziłem , umarła w biedzie...

KAWALER
Jakby to zrobić?
Chodzimy...  no co? Do sklepu. 1990
Głowaczewo "Blues nad Piławą" 


Podróżnik amator.
Z paczką przyjaciół i namierzoną dziewczyną (bo z kumplem się podzieliliśmy siostrami, a właściwie powiedziałem mu, że mi to obojętne która... i teraz i tak "mam obie") ona o tym jeszcze nie wiedziała kiedy  podróżowaliśmy autostopem po Polsce. Kilka kolejnych lat, kolejnych wakacji, ruszaliśmy ze śląska parami nad morze. Tam byliśmy kilka dni, aż wszyscy dojadą, potem jechaliśmy (tylko autostopem) na mazury gdzie wypożyczaliśmy kajaki na tydzień i pływaliśmy grupą po Śniardwach, spaliśmy w rezerwacie. Potem zjeżdżaliśmy na południe w góry i po miesiącu podróżowania wracaliśmy do domu... spłukani. Ale szczęśliwi.

DZIEWCZYNA
Wiesław i Katarzyna :-)
Jacek i Katarzyna 
Udało się. Plan się powiódł. Skutek odniosły kombinacje alpejskie by spacerować i rozmawiać. Razem stopem jechać, razem fotografować, żarcie robić. Niby przypadkiem namiot rozkładać, a nawet iść do kościoła, ale tylko po to by wyrwać jeszcze godzinę wspólnego czasu. Pływać razem kajakiem i rozmawiać, rozmawiać....
Po powrocie do domu dalej się spotykać i rozmawiać, randkować w bibliotece i książkami się wymieniać, kasetami i listami, niezliczonymi...

POLESIE

Nie wiem skąd i dokładnie kiedy zainteresowaliśmy się Kresami. Kaśka gromadziła jakieś materiały, wycinki prasowe. Może to był jakiś artykuł w Przekroju czy innej gazecie. Na początku naszej znajomości (w 1991) wydawnictwo Znak, wydało piękny album o Kresach. Już wtedy nie do kupienia w antykwariacie bo allegro nie było. Nie zapomnę chwil spędzonych wspólnie, w czytelni, na oglądaniu tego albumu. Byliśmy zachwyceni bo zajmowaliśmy się analogową (wtedy jedyną) fotografią i urzekły nas takie stare piękne zdjęcia.
Polesie stało się wtedy jeszcze jednym miejscem na mapie polski, które chcieliśmy zobaczyć. I na tym koniec.

KOŁO HISTORII...

Historia Luise Arner Boyd opisana w  ostatnich Kontynentach jakoś nie dawała mi spokoju. Ona tak perfekcyjnie dokumentowała Polesie. przypomniałem sobie że kiedyś oglądaliśmy taki album o Polesiu... Tylko kto był autorem nie pamiętałem. Jednak album utkwił w pamięci nie tylko mnie ale i Katarzynie.
Pierwodruk albumu Boyd, jak pisze Szejnert, jest rzadkością antykwaryczną ale może ten, co widzieliśmy ponad 20 lat temu będzie na allegro, bo chyba tamten sprzed lat mógł być własnie Luizy.
No i jest!
Już jest nasz!
Nasze Kresy, "naszej" Luise Arner Boyd.

Może w tym roku pojedziemy.... planu nie ma, ale są chęci. COŚ POLECACIE?


Fotografie: Zenit, Praktica nova B, Smena, Olympus OM10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz