Trudno było o dialog między KaOwcem a leniwą publicznością. Nikt nie słuchał rozmów Stelmacha z muzykami. Biedny Piotrek musiał wymuszać brawa i owacje dla artystów. Przecież konsument nic nie musi. On kupił usługę... "kurwa mać Acid grać".
Artyści ze szczerą radością wykonali swoją pracę choć publika skromnie ich wynagradzała.
Poszedłem głównie na Acid Drinkers, nie pierwszy raz. Wyszli, zagrali jak trzeba "modzież" dała czadu tylko różne "pląsawice" narzekały jak oni się rozpychają. Karolina wróciła z kotła z siniakami ale niesiona na rękach!
Ale nic to!
BRODKA mnie urzekła swoim radosnym i świeżym występem. Nie lubie folkloru, ale Brodki połączenie z elektroniką i energią maleństwa dało mi wewnętrzną radość choć stałem jak słup soli i słuchałem. Dla niej warto było iść na koncert. Występ w domu przed tyloma gośćmi musi być stresujący, o czym mówiła, jednak poszło jej "jak z taboretu w kuchni przed tatą i mamą". Nie ma wstydu. Jest duma.
Dyjak robi wrażenie. Głosem, charyzmą i... swoją historią.
Nosowska, w uznaniu zasług zasługuje na pokłon ale mi się nijak nie podoba i te jej infantylne komentarze i podziękowania, no może to i fajne ale nie po każdym utworze. Babo, być że se poważna.
Stelmach krzątał się wśród publiczności ale nie zauważył dwunastolatka w koszuli, sweterku i sandałach, siedzącego na trawie i czytającego książkę "Zapraszamy do trójki" . Młodzi przechodzili obok, patrzyli jak na zjawisko, nawet robili zdjęcia telefonami szyderczo się śmiejąc.
Duch w narodzie nie ginie. |
W Jaworznie podczas Metalfestu przez trzy dni nie było tyle gnoju co tu w ciągu sześciu godzin. Wiocha nadal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz