Etykiety

3FALA (4) AKTORZY (13) analog (9) ARCHITEKTURA (16) AUTA (1) AUTO (2) cieszyn (6) CZECHY (27) dagerotyp (2) ELA (2) FILMOWO (34) FOTOGRAFIE (67) GRAFFITI (5) hacele (2) HISTORIA (18) KINO NA GRANICY (11) kolodion (1) KONKURS (3) KORA (2) KSIĄŻKI (81) LISTY (2) lomo (31) lomografia (10) ŁODYGOWICE (7) magdalenki (2) MOTOR (2) MUZYKA (9) MUZYKA pewel mała (1) nurkowanie (2) OSOBISTE (31) paryż (2) pióra (2) PKP (2) plenery (1) POCZATEK (1) POCZTÓWKI (9) PODRÓŻE (22) Polska podróże pewel mała (1) PRAHA (29) PRASA (1) prl (13) STAWKOLOGIA (9) sverak (2) TEATR (3) winyle (4) ZNALEZISKA TARGOWE (30) żywiec (8)
Instagram

Żeńskie granie w Żywcu

 Męska formuła uległa parytetowi i tym sposobem możemy posłuchać "bab z jajami". Pewnie Piotrowi Stelmachowi takie słowa cisnęły się na usta kiedy konferował przepinki artystów. Obserwacja dziesięciotysięcznego tłumu była ciekawym doświadczeniem. Przystępna cena biletu 20zł. spowodowała że zabrakło ich już parę dni przed koncertem. Efektem tego była największa liczebność widowni z pośród wszystkich koncertów, na zakończeniu trasy krajowej potwierdzona oficjalnie przez Stelmacha. Żywczanie byli dumni, jednak gdyby tak przefiltrować towarzystwo okazało by się że połowa to miłośnicy muzyki a reszta to konsumenci piwa i kiełbasy lub smalcu. Akurat dziś nie było ani kwaśnicy w garze ani wielkiego oscypka więc zespoły grały im do frytek .
 Trudno było o dialog między KaOwcem a leniwą publicznością. Nikt nie słuchał  rozmów Stelmacha z muzykami. Biedny Piotrek musiał wymuszać brawa i owacje dla artystów. Przecież konsument nic nie musi. On kupił usługę... "kurwa mać Acid grać".
 Artyści ze szczerą radością wykonali swoją pracę choć publika skromnie ich wynagradzała.
Poszedłem głównie na Acid Drinkers, nie pierwszy raz. Wyszli, zagrali jak trzeba "modzież" dała czadu tylko różne "pląsawice" narzekały jak oni się rozpychają. Karolina wróciła z kotła z siniakami ale niesiona na rękach!
Ale nic to!
 BRODKA mnie urzekła swoim radosnym i świeżym występem.  Nie lubie folkloru, ale Brodki połączenie z elektroniką i energią maleństwa dało mi wewnętrzną radość choć stałem jak słup soli i słuchałem. Dla niej warto było iść na koncert. Występ w domu przed tyloma gośćmi musi być stresujący, o czym mówiła, jednak poszło jej "jak z taboretu w kuchni przed tatą i mamą". Nie ma wstydu. Jest duma.
Dyjak robi wrażenie. Głosem, charyzmą i... swoją historią.
Nosowska, w uznaniu zasług zasługuje na pokłon ale mi się nijak nie podoba i te jej infantylne komentarze i podziękowania, no może to i fajne ale nie po każdym utworze. Babo, być że se poważna.
Stelmach krzątał się wśród publiczności ale nie zauważył dwunastolatka w koszuli, sweterku i sandałach, siedzącego na trawie i czytającego książkę "Zapraszamy do trójki" . Młodzi przechodzili obok, patrzyli jak na zjawisko, nawet robili zdjęcia telefonami szyderczo się śmiejąc.

Duch w narodzie nie ginie.

Organizacyjnie impreza doskonała dzięki kilkuletniemu doświadczeniu i odpowiedniemu budżetowi. Wyjątkiem była tylko mała ilośc koszy na śmieci a może brak kultury osobistej goroli i hanysów. Takiego syfu dawno nie widziałem. Wszyscy, wszystko rzucali pod nogi. puszki, kubki plastikowe, tacki, aż po horyzont. Dzwięk szelestu puszek i plastiku towarzyszył nam aż do momentu opuszczenia amfiteatru pod Grojcem.
W Jaworznie podczas Metalfestu przez trzy dni nie było tyle gnoju co tu w ciągu sześciu godzin. Wiocha nadal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz