Budowa wodospadu w Krzysiach. |
ale ja już byłem za płotem bo skracałem sobie drogę, przechodząc przez niego w rogu ogrodu. Dwanaście lat, to już wystarczająco dużo by skakać po drzewach i płotach.
Z jabłkami w kieszeniach biegłem nad wodospad gdzie starsi koledzy budowali zastaw na rzece z wielkich kamieni toczonych z góry i dołu koryta. Patrzyłem jak ustawiają głazy jeden na drugim i utykają kucami z trawy, szpary pomiędzy nimi. Na środku była przerwa zatykana deskami, służąca do spuszczania wody na wypadek opadów deszczu, by uchronić zastaw przed zniszczeniem.
Jesienią i zimą przybór wody był na tyle duży , że i tak jak co roku rozwlekał kamienie w korycie Żylicy.
Obserwowałem jak koledzy skakali na główkę z murku wodospadu, oddzielającego od głównego nurtu strugę do fabryki mebli (Reicha) i tartaku Pawełka znajdującego się za Zamkiem.
Nigdy nie odważyłem się tak skoczyć. Nigdy też nie zanurkowałem pod wodospad jak Pasierbek, który dzięki pożyczonej ode mnie masce, upolował harpunem Troć, na ponad 60cm.
W najgłębszym miejscu woda miała prawie 3 m. Zastaw był wyższy ode mnie. Wodospad miał 2 m wysokości.
Babka, mama i tata. Ujęcie wody dla meblowni i tartaku. |
Nic nie zostało z wodospadu 2018. |
2018. |
Jako dziecko spędziłem długie godziny nad tym wodospadem razem z przyjaciółmi. Wtedy nikt nie straszył nas wszelkiego rodzaju zanieczyszczeniami znajdującymi się w wodzie. Chociaż najprawdopodobniej takie informacje by nas nie powstrzymały. Piękna zalesiona okolica, sam wodospad oraz stroma kamienna ściana robiły na nas wielkie wrażenie. Straszyliśmy się historiami o wgłębieniu na środku wodospadu i topielcach.
OdpowiedzUsuńZawsze zastanawialiśmy się do czego służył ten mniejszy zbiornik. Tajemnica z dzieciństwa została rozwiązana.
Szkoda było zobaczyć, że wodospadu już nie ma po powrocie do Łodygowic.