Ja się nie żalę. Zapieprzam bo to konieczne do realizacji konkretnych celów. Każdego dnia wyznaczam sobie cel bo najważniejszy jest plan. Plan dnia następnego . Nie plan sześcioletni tylko ten krótkoterminowy. Małymi krokami dochodzi się do celu. Wielkie susy wykańczają, a małe sukcesy motywują. Wielu moich bliskich puka się w czoło kiedy dowiadują się że w dni wolne wstaje o 5:30 by mieć czas dla siebie. Tym sposobem mam go więcej. A dzień poświęcony tylko samej pracy to "dzień stracony". Żeby czuć się dobrze muszę ukraść z każdego dnia trochę czasu dla siebie lub chociaż dla moich najbliższych. Wspólne posiłki, rozmowy przy stole, rodzinne oglądanie filmów nie poddane dyktatowi telewizji, czytanie do poduchy, czy moczenie w rzece. Stopy w wodzie książka na kolanach a między "uderzeniami gorąca :-)" - pływanie.
Rzeczy proste lecz przyjemne.
Kłamię. Czasem bardzo okłamuję moich klientów którym naprawiam samochody ale czynię to w imię wyzszych celów. Bo dla mnie czas spędzony z najbliższymi jest najcenniejszy. Dlatego czasem oszukuję by ukraść czas dla rodziny.
...a bawisz się jeszcze z autami?
Na tak postawione pytanie od wielu lat odpowiadam: Nie kurwa, robię to za karę.
Wszyscy myślą że motoryzacja to moje hobby. Nawet nie wiedzą jak bardzo są w błędzie. Myślą że jak mają auto i potrafią go myć przez 3 godziny to ja też tak patrzę na samochody jak oni. Potrafią gadać o pierdołach motoryzacyjnych godzinami a mnie to wkurwia. Zwłaszcza kiedy czytam gazetę lub książkę a oni zadają mi pytania lub opowiadają przygody typu;
"... bo wiesz wpadłem do dziury i stuknęło mi zawieszenie."
I chuj! Stuknęło to stuknęło, tak ma być, nie urwałeś koła to jeździj dalej a nie dziel włosa na czworo, i co by było gdyby...
Ja lubie moich kolegów ale czasami mam ochote wykrzyczeć im: Rzygam autami
Nie wzbudzają we mnie żadnych emocji (poza pojazdami zabytkowymi) są ostatnią rzeczą o której myślę wchodząc do warsztatu i zapominam zamykając drzwi. To jest rzemiosło i nic poza tym.
Reasumując: Robota - kasa - realizacja wyższych celów. Pieniądze jako narzędzie a nie jako cel sam w sobie. I tak od ponad dwudziestu lat.
Hołd należy się kilku osobom dzięki którym poznałem to rzemiosło i własnie dzięki nim osiągam każdego dnia wyznaczone cele.
Robert Biłko (pochowany 11.07.2012), Piotr Kajfosz, Zygmunt i Robert Ciesielscy, Jasiu Boczek (cały czas niezastąpiony) i oczywiście ojciec- Wiesław wielki motywator, (niestety już od 2002 roku nieobecny). Praca z nimi zawsze była przyjemnością połączoną z nauką. O nich nigdy nie zapomnę bo duchem są przy mnie każdego dnia w warsztacie i pośrednio dzięki nim mogę realizować marzenia.
TO TYLKO PRACA
A marzenia one dodają skrzydeł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz