Taka sentymentalna przejażdżka trasą moich dziecinnych wypraw rowerowych, kiedy jeszcze mieszkałem w Łodygowicach.
Niecodzienna wycieczka okazała się całkiem przyjemna pomimo upału i braku klimatyzacji w busie. Nie dało się czytać bo bus bujał się jak łupina na wzburzonym morzu. Rekompensowałem sobie to słuchaniem opowieści różnej treści, pasażerów różnej maści. Dojechałem do bielska z odpowiednim zapasem czasu dlatego wysiadłem na wcześniejszym przystanku by przespacerować się po moim ulubionym mieście.
Zboczyłem na starówkę niespiesznie, odwiedzając miejsca w których bardzo dawno nie byłem (ofiara samochodu i pośpiechu). Zauważyłem trochę zmian w mijanych kamienicach. Zmian na lepsze ale i na gorsze. Komercyjne miejsca starówki bielskiej pięknieją ale tam gdzie zamiast turystów żyją tubylcy niewiele się zmienia. Są miejsca które nie zmieniły się od czasów kiedy chodziłem tymi drogami ze szkoły średniej, fotografowałem, wagarowałem, a dziś widzę te same odpadające tynki i powykrzywiane brukowane uliczki.. Ale i tak mi się podoba. Lubię miejsca w których czas się zatrzymał, gdzie spacerem przenoszę się do lat minionych. Ktoś powiedział że sentymentalność jest oznaką starości, ale to takie przyjemne... być sentymentalnym.
Zupełnie nieplanowanie nogi zaniosły mnie do antykwariatu. Mój wolny czas szybko się kurczył, więc wszedłem tak tylko zajrzeć czy coś przez te lata się zmieniło ale i tam czas się zatrzymał co pozwoliło mi się tam łatwo odnależć i nie błądzić wzrokiem po półkach.
10 min.
Mam dziesięć minut a tam tyle półek do przejrzenia. Nie! Nie dziś. Pobieżnie rzucam okiem i już dostrzegam stos pocztówek. Nie mogę wyjść bez łupu dziś. Cena jeden czy dwa złote to nie dużo. Znalazłem sześć czeskich sztuk.
Pospiesznie oddaliłem się do autobusu by kontynuować podróż do pracy.
Hm... latem od czasu do czasu to nawet przyjemnie jest obserwować ludzi wkoło. Jeden młodzieniec imponująco szybko rozwiązywał krzyżówkę panoramiczną, inny pryszczaty osiłek promował się przed atrakcyjną dziewczyną opowieściami o ostatnich imprezach i nocnych wojażach weekendowych. Nikt nie śmierdział potem w mojej bliskości dlatego, między innymi, podróż była udana.
czeska Praga, polski ogórek wtedy tam popularny grał nawet w serialu "Chalupari" foto: Jarmila Kacerova, Vladimir Kacer |
foto:Feyfar,Krob,Nixbauer |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz