W piątek miałem więcej czasu dla siebie więc pojechałem na wczasy z "Wycieczkowiczami" Polivkovą,Liską,Holubovą,Stepankovą...
Podobały mi się te sceny z zycia organizmu wielokomórkowego. Co prawda każdy jechał na wakacje sam lub z rodziną ale wspólnota autobusowa powoduje symbiozę tych rodzinnych i samotnych komórek tworzących podróżniczy organizm. Wczasy z założenia mają być dla każdego odmianą w codziennym życiu, ale okazuje się tego bagażu nie można się pozbyć. Każdy na wczasy przywozi trochę siebie, swoich przyzwyczajeń co w połaczeniu z pewnymi nowymi mozliwościami daje raczej groteskowy efekt. Historia zatacza koło i dla jednych zjada własny ogon a nielicznym otwiera oczy dając nowe możliwości. Film jest jak mozika rozbitego lusta w którym każdy znajdzie swój kawałek w którym może się przejrzeć.
Przypomniałem sobie trochę podobny polski film z lat 70' gdzie na wycieczkę-wczasy jechali dyrektorowie przedsiębiorstw. To też był jeden organizm obciążony syndromem peerelowskiego dyrektora. Tam pochwała socjalizmu staje się krzywym zwierciadłem tamtych czasów i charakterów. Świetnie mówią o tym Raczek i Kałużyński, mój ulubiony duet...POLECAM
Podobały mi się te sceny z zycia organizmu wielokomórkowego. Co prawda każdy jechał na wakacje sam lub z rodziną ale wspólnota autobusowa powoduje symbiozę tych rodzinnych i samotnych komórek tworzących podróżniczy organizm. Wczasy z założenia mają być dla każdego odmianą w codziennym życiu, ale okazuje się tego bagażu nie można się pozbyć. Każdy na wczasy przywozi trochę siebie, swoich przyzwyczajeń co w połaczeniu z pewnymi nowymi mozliwościami daje raczej groteskowy efekt. Historia zatacza koło i dla jednych zjada własny ogon a nielicznym otwiera oczy dając nowe możliwości. Film jest jak mozika rozbitego lusta w którym każdy znajdzie swój kawałek w którym może się przejrzeć.
Przypomniałem sobie trochę podobny polski film z lat 70' gdzie na wycieczkę-wczasy jechali dyrektorowie przedsiębiorstw. To też był jeden organizm obciążony syndromem peerelowskiego dyrektora. Tam pochwała socjalizmu staje się krzywym zwierciadłem tamtych czasów i charakterów. Świetnie mówią o tym Raczek i Kałużyński, mój ulubiony duet...POLECAM
Oto maja skromna kolekcja łomoaparatów.
Od lewej:
Agat 18k- tzw. połówkowy, można nim zrobić 72 zdjęcia na jednym filmie czyli na jednej klasycznej klatce 24x36mm mieszczą się dwa zdjęcia. Dobrze jest robić z niego odbitki bo skanowanie nie zawsze pokrywa się z kadrami z powodu innych odstępów między zdjęciami.Ma jedną wartość migawki dobiera się przysłony do warunków oświetleniowych. Obiektyw 28mm/2.8 i ustawianie ostrości od 0,9m.cdn
Supersampler już opisałem.
Smena symbol. Aparat na którym wychowały się całe pokolenia fotografów ponieważ produkowano wiele modeli na przestrzeni lat. Moja ma szybki naciąg, obiektyw jasny 4, ogniskowa 40mm czyli taki trochę szerokokątny.Ustawiając czułość ustawia się przysłonę a bliżej korpusu na obiektywie znajduje się indykator pogodowy dla dobierania czasów migawki (od 1/15 do 1/250 oraz B).Ustawianie ostrości ułatwiają narysowane postacie ludzi i budynki. Są też metry. Mocowanie statywu i gorąca stopka to standart.
Czajka-2. Kawał ruskiego solidnego żelaza. Połówkowy, z szybkim naciągiem, ustawianiem czasów i przysłon. Obiektyw industar 2,8/28 czyli kąt widzenia jak standart w klasycznej lustrzance. Ustawianie ostrości w/g obrazków lub metrów, migawka centralna 1/30 do 1/250 gniazdo kabla do lampy błyskowej, brak stopki ale można podłączyć wężyk spustowy. Wymienne obiektywy.
LOMO LC-A. kopia Cosiny CX. Metalowy, z zamykanym wizjerem i obiektywem. Posiada jako jedyny wśród moich automatykę naświetlania w/g mnie dobrą. od podobno 30sek do 1/500. a jak chce się z lampą należy dobierać przysłonę od 2,8 do 16. przy synchronizacji 1/60sek.licznik zdjęć, gorąca stopka, gwint dla statywu.Ostrość ustawia się dźwignią z lewej str. obiektywu, skokowo w czterech zakresach 0,8-1,5-3m-nieskończoność.
- Anna M:
- szurens czechofan:
To prosty plastikowy aparat z czterema obiektywami i czterema migawkami. Wszystkie mają tę samą przysłonę ok.11. Wyzwolenie migawki możliwe jest na dwa sposoby 2sek lub 0,2sek. Naświetlenie następuje kolejno każdej klatki w ustawionym czasie. Ogniskowa jest dosyć krótka więc kąt widzenia jest duży. "Szkło" jest plastikowe. Naciąg sznurkowy.Licznik zdjęć, wskażnik napiętej migawki, wyjmowany celownik w postaci ramki. Najlepszy do zdjęć plenerowych przy użyciu błon 200,400,800 asa.
Cena od 200 do 230zł. Na wszelkich aukcjach.
Cena od 200 do 230zł. Na wszelkich aukcjach.
Oto pierwsza próbka zdjęć. Jeden film to przeterminowana agfa 200 z 2002 roku a drugi to fuji superia 200 włożony na 10 min do piekarnika na 150st C.
Stara agfa łatwo się niedoświetla z powodu starości, traci rozpiętość tonalną, jest taka płytka prawie jak stare orwo.
Zgrzana superia zwariowała. Pojawiła się żółta maska i coś stało się z warstwą odpowiedzialną za kolor czerwony. Powstały kropki jak na pstrągu. 150 st to za dużo bo pokrzywiła się szpulka i trudno było włożyć mechanizm zwijania powrotnego filmu.
Teraz próbuję fuji superia Xtra400 z 2009 roku, potem superia1600ASA.
Stara agfa łatwo się niedoświetla z powodu starości, traci rozpiętość tonalną, jest taka płytka prawie jak stare orwo.
Zgrzana superia zwariowała. Pojawiła się żółta maska i coś stało się z warstwą odpowiedzialną za kolor czerwony. Powstały kropki jak na pstrągu. 150 st to za dużo bo pokrzywiła się szpulka i trudno było włożyć mechanizm zwijania powrotnego filmu.
Teraz próbuję fuji superia Xtra400 z 2009 roku, potem superia1600ASA.
- Anna M: ile taki supersampler kosztuje? od ponad roku mnie kusi, wyobrazam sobie jak by się tym architekture robiło..
Zauroczenie trwa.
Nie mogę pozbyć się starych od lat kształtowanych przyzwyczajeń. Przykładania aparatu do oka, ustawiania ostrości, komponowania w wizjerze. To przeczy łomofotografi. Przecież ma być spontanicznie. Pstryk i światło jak w tym wierszu o elektryczności.
Najważniejsza jest niespodzianka w momencie odbioru gotowego materiału. Z powodu kompozycyjnego odruchu naturalne jest porównywanie gotowego zdjęcia z momentem jego zrobienia i tego co było w kadrze zawarte. LOMO ma wizjer i jeszcze zdarza mi się z niego korzystać... pracuje nad "odrzuceniem odruchu ocznego".
Dużo czytam na temat tej nowej starej fotoformy. Mam już dawno za sobą próby z fotografią otworkową. Da się i fajne efekty można osiągnąć. To jednak fotografia statyczna, cierpliwa, plastyczna... malowana światłem.
Zachwyciłem się dynamicznym efektem samplowanych zdjęć. Prosty aparat, proste efekty a ładunek emocjonalny na gotowym materiale jest wielki. To nie tylko radość niespdzianki odebranych zdjęć z laboratorium, to również nowa forma która zachwyca skostniałego fotografa (raczej fotoamatora czyli mnie) wyuczonego na starej szkole MAGNUM, Bressona, Erwitta... zasadach kompozycji i naświetlania. Wiedza w kąt.
Sprzedałem stary aparat Rollei i kupiłem SUPERSAMPLER. Nazwałbym go aparatem dla tchórzliwych. Nie ma celownika, mieści się w ręce jest prymitywny. Po prostu robi z ręki, z biodra, z nieba.
Nigdy nie pozbyłem sie uciążliwego poczucia ingerencji w cudzy świat kiedy przykładając lustrzankę do oka zaczepiałem obce osoby, odzierałem ich z intymności, byłem nachalny bo liczyło się tylko zdjęcie.
Teraz w opozycji do wszystkich znajomych, posiadaczy dobrych aparatów, robie złe zdjęcia i się z tego cieszę. Dziś odbieram pierwsze zdjęcia z Samplera… ciesze się jak przed pierwszą randką .
Nie mogę pozbyć się starych od lat kształtowanych przyzwyczajeń. Przykładania aparatu do oka, ustawiania ostrości, komponowania w wizjerze. To przeczy łomofotografi. Przecież ma być spontanicznie. Pstryk i światło jak w tym wierszu o elektryczności.
Najważniejsza jest niespodzianka w momencie odbioru gotowego materiału. Z powodu kompozycyjnego odruchu naturalne jest porównywanie gotowego zdjęcia z momentem jego zrobienia i tego co było w kadrze zawarte. LOMO ma wizjer i jeszcze zdarza mi się z niego korzystać... pracuje nad "odrzuceniem odruchu ocznego".
Dużo czytam na temat tej nowej starej fotoformy. Mam już dawno za sobą próby z fotografią otworkową. Da się i fajne efekty można osiągnąć. To jednak fotografia statyczna, cierpliwa, plastyczna... malowana światłem.
Zachwyciłem się dynamicznym efektem samplowanych zdjęć. Prosty aparat, proste efekty a ładunek emocjonalny na gotowym materiale jest wielki. To nie tylko radość niespdzianki odebranych zdjęć z laboratorium, to również nowa forma która zachwyca skostniałego fotografa (raczej fotoamatora czyli mnie) wyuczonego na starej szkole MAGNUM, Bressona, Erwitta... zasadach kompozycji i naświetlania. Wiedza w kąt.
Sprzedałem stary aparat Rollei i kupiłem SUPERSAMPLER. Nazwałbym go aparatem dla tchórzliwych. Nie ma celownika, mieści się w ręce jest prymitywny. Po prostu robi z ręki, z biodra, z nieba.
Nigdy nie pozbyłem sie uciążliwego poczucia ingerencji w cudzy świat kiedy przykładając lustrzankę do oka zaczepiałem obce osoby, odzierałem ich z intymności, byłem nachalny bo liczyło się tylko zdjęcie.
Teraz w opozycji do wszystkich znajomych, posiadaczy dobrych aparatów, robie złe zdjęcia i się z tego cieszę. Dziś odbieram pierwsze zdjęcia z Samplera… ciesze się jak przed pierwszą randką .
Fajna przygrywka do pracy i do pisania...Dużo lepiej to smakuje kiedy zna się niektóre klocki tego muzycznego tetrisa.
soundcloud.com/goldstar/czech-grooves (dzięki A.M)
Moje dziewczyny kochają spongeboba. Znalazły takiego. Czeskiego.
soundcloud.com/goldstar/czech-grooves (dzięki A.M)
Moje dziewczyny kochają spongeboba. Znalazły takiego. Czeskiego.
Kilka dni temu przegląd załatwiony i jazda do pracy. To narazie jedyne chwile wyrwane z zabieganego życia. Tzw. prawdziwi motocykliści spędzają całe weekendy w siodle. Nawijają kilometry w słoneczne szprychy sobót i niedziel. Nie jest mi to dane z racji wielu obowiązków. Nawet jeśli czas pozwala, nie mam sumienia egoistycznie wsiąść na motor i jechać przed siebie. Spędzam czas z rodziną, jeszcze mnie to cieszy, jeszcze mam motywacje, jeszcze mi się chce.
Może kiedyś nadejdzie czas że będę uciekał od wszystkiego lecz narazie motocyklizm nie jest najważniejszy... Niech tak zostanie...
Pozostaje mi jazda do pracy. Dobrze że to kilkadziesiąt kilometrów. "Jazda" pozwala mi się zrelaksować, myślę wtedy o rzeczach przyjemnych i o pierdołach. Nawet się nie spieszę.
Najprzyjemniejsza jest wieczorna i nocna droga.
Chłodny wiatr pieści ciało pod kurtką ukratkiem dostając się pod kołnierz. Dotyka jak delikatna dłoń.
Owady nie cisną się do oczu jak za dnia. Wiatr we włosach to frazes. Jedynie pieszczota twarzy i wyraziste zapachy. Kwitnące kasztany, zapach brzozy, wierzby, mijana piekarnia pachnąca chlebem, siano położone kosiarką, słodki zapach spalin z katalizatora samochodowego, czy wredny smród za starym autobusem kopcącym smogiem parafinowym jak na cmentarzu we wszystkich świętych a dopełnia tej palety zapach okołozielonoświątkowych ognisk...
Może kiedyś nadejdzie czas że będę uciekał od wszystkiego lecz narazie motocyklizm nie jest najważniejszy... Niech tak zostanie...
Pozostaje mi jazda do pracy. Dobrze że to kilkadziesiąt kilometrów. "Jazda" pozwala mi się zrelaksować, myślę wtedy o rzeczach przyjemnych i o pierdołach. Nawet się nie spieszę.
Najprzyjemniejsza jest wieczorna i nocna droga.
Chłodny wiatr pieści ciało pod kurtką ukratkiem dostając się pod kołnierz. Dotyka jak delikatna dłoń.
Owady nie cisną się do oczu jak za dnia. Wiatr we włosach to frazes. Jedynie pieszczota twarzy i wyraziste zapachy. Kwitnące kasztany, zapach brzozy, wierzby, mijana piekarnia pachnąca chlebem, siano położone kosiarką, słodki zapach spalin z katalizatora samochodowego, czy wredny smród za starym autobusem kopcącym smogiem parafinowym jak na cmentarzu we wszystkich świętych a dopełnia tej palety zapach okołozielonoświątkowych ognisk...
- poocahontazz: ale cacko:)zapraszam:)
Wieczór z poezją słowiańską nie mógł zakończyć się banalnym pójściem do pracy. Po drodze miałem Hospode u Svejka w bielskich podcieniach więc obiado-kolacja będzie dobrym zakończeniem.
W Cieszynie podczas Kina na Granicy nie miałem czasu zjeść smażonego sera więc ten wieczór będzie w sam raz.
Wchodze a tam wielki gwar.Rodzice z dziećmi, młodzież, i starsi. Pełna knajpa. Tego dnia był mecz piłki nożnej. Nie intresuję się piłką więc nie pamiętam kto grał. Długo czekałem na swoją kolacje ale warto było. Smakowało mi choć nie mam porównania do czeskiego sera, na to będzie jeszcze okazja.
Następnym razem spróbuję polewki, a następnym, knedli...
Wystrój gospody... fajny, nawet sympatyczny. Na ścianach "freski" w których można rozpoznać postacie z "Dobrego wojaka Svejka". Na ścianach przyklejone wycinki starych czeskich gazet. Drewniane stoły i ławy. lane piwo Litovel, Cerna Hora, Maestro. Nie pije piwa ale to które widziałem u Huberta z taką pianą jak bita śmietana kusiło mnie bardzo lecz kierowcy nie wolno.
Na barku informatory o Czechach, przewodniki, i ulotki.
W Cieszynie podczas Kina na Granicy nie miałem czasu zjeść smażonego sera więc ten wieczór będzie w sam raz.
Wchodze a tam wielki gwar.Rodzice z dziećmi, młodzież, i starsi. Pełna knajpa. Tego dnia był mecz piłki nożnej. Nie intresuję się piłką więc nie pamiętam kto grał. Długo czekałem na swoją kolacje ale warto było. Smakowało mi choć nie mam porównania do czeskiego sera, na to będzie jeszcze okazja.
Następnym razem spróbuję polewki, a następnym, knedli...
Wystrój gospody... fajny, nawet sympatyczny. Na ścianach "freski" w których można rozpoznać postacie z "Dobrego wojaka Svejka". Na ścianach przyklejone wycinki starych czeskich gazet. Drewniane stoły i ławy. lane piwo Litovel, Cerna Hora, Maestro. Nie pije piwa ale to które widziałem u Huberta z taką pianą jak bita śmietana kusiło mnie bardzo lecz kierowcy nie wolno.
Na barku informatory o Czechach, przewodniki, i ulotki.