Etykiety

3FALA (4) AKTORZY (13) analog (8) ARCHITEKTURA (16) AUTA (1) AUTO (2) cieszyn (6) CZECHY (27) dagerotyp (2) ELA (2) FILMOWO (34) FOTOGRAFIE (66) GRAFFITI (5) hacele (2) HISTORIA (18) KINO NA GRANICY (11) kolodion (1) KONKURS (3) KORA (2) KSIĄŻKI (81) LISTY (2) lomo (31) lomografia (10) ŁODYGOWICE (7) magdalenki (2) MOTOR (2) MUZYKA (9) MUZYKA pewel mała (1) nurkowanie (2) OSOBISTE (31) paryż (2) pióra (2) PKP (2) POCZATEK (1) POCZTÓWKI (9) PODRÓŻE (22) Polska podróże pewel mała (1) PRAHA (29) PRASA (1) prl (13) STAWKOLOGIA (9) sverak (2) TEATR (3) winyle (4) ZNALEZISKA TARGOWE (30) żywiec (8)
Instagram

Gruszki na wierzbie.

 Były wszędzie. Na wsi spotykało się je na każdym kroku. Grodzili nimi pola i działki po uwłaszczeniu 1947r. bo nie było czym. Wkopywali ucięte konary w ziemie i to wystarczało za drogowskaz. Resztą granicy stawała się miedza od której zaczynało się orkę i na której się kończyło jesienią. Miedze zarastały trawą i tworzyły piękną szachownicę pól, zaś wierzby wybujałe dawały cień  chłopom popijającym kwaśne mleko do gotowanych kartofli czy pajdy chleba w przerwie roboty na ugorze.
 Podobno wystarczy zakopać kloc wierzbowy, a ona i tak wyrośnie. Patyk wciśnięty w ziemię opuści się na pewno. Bazie wiosenne w wazonie nawet puszczają korzenie w zatęchłej wodzie, czego doświadczyłem porządkując ozdoby po Wielkanocy. Rolnicy mówią że wierzba to chwast, bo nawet jak się przewróci to leżąc na ziemi potrafi się ukorzenić i wypuścić pędy. Gdzie padnie tam rośnie.
 Mój sąsiad tak robi nadal w XXI wieku. Przewrócone ogrodzenie siatkowe wsparte na połamanych betonowych słupkach podpiera konarami wierzby która wiosną się "opuszcza" i wiklinowymi witkami w siatkę się wplata stojąc na straży granicy.
 Wierzb jest coraz mniej.
Exlibris przypomniał mi "Wierzby" Edwarda Hartwiga. Album który ostatni raz oglądałem ponad 20 lat temu w jakiejś bibliotece. Teraz powróciło sentymentalne wspomnienie wierzb mijanych w dzieciństwie, cierpliwie rosnących w moim otoczeniu. Pamiętam je w kilku miejscach. Stare, powykręcane z koślawą czupryną i otwartym pniem pełnym próchna. Drzewa stare rozpadające się ale każdego roku z nowym pękiem zielonych badyli na czubku, furkające drobnymi listkami. Nieprawdziwe jest gadanie o gruszkach na wierzbie bo jest taka odmiana ozdobna. Sam widziałem na wierzbie pędy malin a nawet małe drzewko jarzębinowe.
 Hartwig obudził zapomniane wspomnienia miejsc i krajobrazów z dzieciństwa. Wyjrzałem przez okno i już zobaczyłem jedną wierzbę. Dziś będąc w drodze rozejrzę się za wierzbami. Ciekawe ile ich zobaczę i w jakich miejscach.
Takiej ilości jak w albumie pewnie już nie spotkam. Udało mi się kupić album w niezłym stanie i dobrej cenie. Jest pięknym zbiorem czarno-białych fotografii. Zdjęcia bardzo kontrastowe, wręcz grafiki, fotografie miękkie, mgliste, rozmazane. Nie dające konkretnej wizji krajobrazu a jedynie impuls do noszenia obrazu w sobie i przetwarzanie go we własnej wyobrażni.
Zdjęcia zrobione z mocnym filtrem czerwonym albo zielonym dające efekty mroku, burzowego nastroju, wielkiego ciężaru i napięcia. Strachu przed nieznanym i czymś nieprzewidywalnym,  jak natura, boskim gestem dyrygowana. Są  tu zdjęcia słoneczne, ciepłe, takie wakacyjne. Są i inne ale nie wiem czy robione na filmie do podczerwieni czy taki efekt uzyskuje się filtrami. Korony wierzbowe są białe, wręcz śnieżne, niebo ciemne, zachmurzone a trawa jasna. Cały krajobraz mocno słoneczny, bijący ciepłem.
I najważniejsze. Są ludzie, są tylko dyskretnym akcentem,. Żebyśmy nie zapomnieli że wierzbowe aleje, graniczne nasadzenia są przestrzenią egzystencji. Pracy i odpoczynku. Drogi i zabawy. Ciężaru życia i beztroski. Przemijania, lecz nie zapomnienia. Wierzby płaczą nad mogiłami i chylą się nad garbem chłopki objuczonym płachtą w drodze do domu a może na targ...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz