Potem następuje cisza w drodze powrotnej i ona jest najważniejsza. Celowo nie montuję radia w samochodzie by nie wytrzepywać basem i riffami (<3) ulotnych pyłków myśli i zdań. Być, sam na sam ze swoimi myślami. Jak w pustym, nieumeblowanym pokoju. Spędzać tam czas a jednocześnie nie odczuwać samotności. Mówić do siebie i słuchać siebie jak w tunelu o grubych ścianach nie poddawać się bodźcom zewnętrznym. (Czy ja jestem normalny?)
Takim sposobem chciałem zapamiętać jak najwięcej z opowieści Pawła Huelle po spotkaniu Czułych Barbarzyńców.
Powiedział coś, o czym myślałem już dawno. Potwierdził to, co czułem, słuchając często kalekich opowieści rożnych ludzi, i z każdą następną utwierdzałem się w przekonaniu, że opowiadanie jako ustny przekaz, umiera. Właściwie już nie żyje.
Przekonuję się o tym, za każdym razem kiedy staram się opowiadać zdarzenia jakie mnie spotkały i wydarzenia które były dla mnie w jakiś sposób ważne. Rozwijanie opowieści które ma na celu jak najlepsze zobrazowanie historii często okazuje się dla słuchaczy nużące i to nie dlatego że opowieść jest nieciekawa, ale dlatego że ludzie nie potrafią już słuchać. Nauczeni "kulturą" masową otrzymywać skróty wiadomości, esencję wydarzeń i tylko to co najważniejsze właściwie mogliby korzystać tylko z paska na ekranie. Mogliby oglądać filmy zagęszczone do formy trailera czy reklamy, bo wiedzieliby już "o czym to było".
Huelle i Karuzela |
Paweł Huelle powiedział że sztuka opowiadania umarła wraz z Hrabalem, ale może to był tylko impuls rozczarowania światem postępującym do intelektualnej samozagłady. Tak wielu jest przecież autorów, którzy snują swoje opowieści ku pokrzepieniu serc czytelników.
"Prawda o Nowej Hucie" |
Przekonałem się o tym będąc na targach książki w Krakowie. Kolejka do wejścia była tak wielka jak przed otwarciem nowego marketu, a tłok wewnątrz, wcale nie mniejszy niż w poprzednim miejscu. Ciekawe jak wielu ludzi przewinęło się przez targi w tym roku.
Takiemu wydarzeniu musi niestety przyświecać myśl że "nie można mieć wszystkiego"... ale gdyby tak pojechać samotnie... można by mieć więcej! I czasu, i mysli, i spotkań i... książek! Ale z drugiej strony to jednak pewna rodzinna tradycja a radość najbliższych jest taka budująca i czym skorupka za młodu nasiąknie to na starość nie będę się musiał martwic o wnuki...
Poza tym Ona pamięta o terminie, i Ona wiezie mnie tam, i daje wolną rękę...
Julii Hartwig zrobiłem niespodziankę albumem jej brata "Wierzby" do którego pisała słowo wstępne w 1989 roku.
Olgę Tokarczuk złapałem przed "studiem nagrań" i nie mogłem przerwać wzrokowego kontaktu z taką osobowością literacką. Wpisała mi się do ulubionego wydania z '97 roku. Ważnego dla mnie, pierwszych połączeń zachwytu "Prawiekiem..."
Kaśka zakochana w myśli Stasiuka nie odpuściła spotkania, by jeszcze raz spojrzeć mu w oczy tym bardziej że w Raciborzu on miał urodziny, a w Krakowie ona.
Prof Izdebski z Januszem Wiśniewskim z zaciekawieniem wysłuchali mojej opowieści, sługi czytających kobiet, o tym jak przejmowałem domowe obowiązki by mogły w pełni oddać się podniecającej lekturze i bujać w obłokach uniesienia.
Druga córeczka tatusia stąpa twardo po ziemi nie upadając daleko od jabłoni...
Jeszcze jedno wydanie "Dywizjonu 303"... bo zbieram rożne, a to wydane przez Poznaj Świat jest najbogatszym historycznie i graficznie.
Zdarzenia ostatnich dni, ciekawym zbiegiem okoliczności, zataczały kręgi spotkań i opowieści. Czuli Barbarzyńcy: Pani Dorota, Pan Jerzy i gość Paweł Huelle zapętlili czas, zaklęty w powieściach autora oraz opowieściach gości przybyłych na spotkanie. Jak kręgi na wodzie pojawiały się prywatne opowieści i przeplatały się z pewnymi faktami lat minionych, ujawnionymi przez gości którzy zapamiętali spotkanie sprzed lat, z Antonim Liberą i jego płomienną opowieść o powstającej książce życia Pawła Huelle. Nikt nie wiedział do tego dnia że ta książka powstała do szuflady a "Śpiewaj ogrody" postały od nowa, dając szansę zbycia pierwotnego rękopisu na wypadek ubogiej emerytury pisarza.
Nie pożegnałem się i nie podziękowałem za spotkanie, wychodząc pospiesznie w ciszę powrotu do domu ale krąg Barbarzyński jeszcze nie przebrzmiał i nieoczekiwanym zbiegiem okoliczności spotkaliśmy Panią Dorotę na targach gdzie z radością podziękowaliśmy za spotkanie autorskie a w zamian dostaliśmy obietnicę pewnej niespodzianki, która już dojrzewa w jej "Barbarzyńskiej" głowie.
Zaskakującym zakończeniem sobotniego wieczoru, okazała się sympatyczna znajomość z Aleksandrem Kaczorowskim za pośrednictwem fejsbuka... sam nie odważyłbym się wysłać zaproszenia :-)
Maja Komorowska |
Anna Komorowska |
Zmęczony Tadeusz Sobolewski który nie zabrał córki :-( |
Miodek Bralczyk Markowski, trzy filary polszczyzny |