Publiczne otwieranie prezentów zawsze budzi we mnie niepokój. Wtedy pycha przegrywa ze skromnością. Wiąże się to z pewnym zawstydzeniem i wątpliwością, żeby tylko prezenty nie były zbyt obfite i bogate, by nie sprawić przykrości nadmierną radością tym którzy znajdują pod choinką mniej albo ich oczekiwania okazują się niespełnione.
Dlatego prawdziwa radość bezsenna tli się we mnie aż do świątecznego poranka, gdzie w łóżku z Kaśką, obstawiamy się skarbami i chwalimy wzajemnie nie tylko podpowiadanymi wcześniej prezentami jakie otrzymaliśmy, ale przede wszystkim tymi które nas zaskoczyły.
W tym roku było podobnie, ponieważ obdarowywanie w ciągu roku bliskich i dalekich znajomych, zaowocowało nieoczekiwanymi paczkami pocztowymi pod choinką.
Wysyłając cokolwiek i pisząc listy do niektórych osób nigdy nie oczekuję niczego w zamian... no może poza potwierdzeniem otrzymania i radości jaką sprawiłem.
Domyślam się, że tegoroczny zbiór pod choinkowy był pracą zespołową całej rodziny, ale znalazły się tam również paczki i listy z daleka, ale od bliskich mi osób.
Odpowiem na te listy niebawem. Na razie zacząłem w łóżku czytać A.Libery "Madame" i okazuje się bardzo wciągająca. Odpowiada mi czas, forma i opisane zdarzenia... Znalazłem ją w paczce od Anki z Warszawy, obok pocztówek Stolicznych, katalogowych kart Muzeum Adama Mickiewicza z reprodukcjami dłoni Tuwima, notesu Rodziewiczówny, nauszników Białoszewskiego, rękopisu Broniewskiego, zielnika Orzeszkowej i walizkowej maszyny do pisania Kapuścińskiego. Te karty to genialny pomysł muzealników by zawędrowały pod strzechy, ale i dawały możliwość kolekcjonowania ponieważ wykonane zostały na wysokiej jakości kartoniku z otworkiem dla spinania lub wieszania.
Najcenniejszym prezentem okazał się tekst piosenki Kabaretu Starszych Panów "Piosenka jest dobra na wszystko" z autografami Grzegorza Wasowskiego (syna) i Moniki Wasowskiej, autorów biografii Starszych Panów.
Rano po przeczytaniu listu odkryłem także autograf Barbary Krafftówny złożony dla mnie w dniu moich urodzin 2018 roku. Co za zbieg okoliczności. A na deser do porannej kawy portugalska tabliczka czekolady Avianense produkowana nieprzerwanie od 1914 roku. Tyle dobroci... ale list i tak zawsze jest najważniejszy.
Ten rok był dobry. Kilka dni spędziłem tego lata z Kamilą (i innymi :-) odwiedzając Krzysztofa Czyżewskiego w Krasnogrudzie w dworku Miłosza.
Pojechaliśmy zaprosić osobiście Krzysztofa i Małgorzatę na festiwal literacki "Żywiec miasto zmySłów". W drodze poznałem Kamilę bliżej spędzając z nią siedemset kilometrów rozmów na tylnym siedzeniu. Do tego winne rozmowy wieczorne z Włodkiem, Kaśką i Kornelią były intelektualną przyjemnością. Tak niewiele potrzebuję. Wystarczy kilka osób których myśli mają zbieżne trajektorie i ogniskują się płomieniem dialogu.
Piękny i długi list od niej otrzymałem, pisany drobnym maczkiem. Wydziobany wiecznym Watermanem na wiosennym papierze w ten zimowy dzień świąteczny. Odpowiem na niego niebawem. Jakiś czas będę oba listy nosił w moim magicznym tornistrze, który nazwał tak Mikołaj Grynberg.

Kiedy rozdzierałem papier ozdobny na następnej paczce spod choinki, nie wiedziałem że w rękach mam książkę faceta który patrzy na mnie z plastikowego pudełka po zdjęciach natychmiastowych Instax. W rękach miałem mozaikę Rechowiczów napisaną przez Maxa Cegielskiego, a za mną stało
nasze wspólne zdjęcie zrobione przy okazji promocji jego innej książki "Wielki gracz". Taki zbieg okoliczności.
Jednak najbardziej rozczuliła mnie Kaśka. Bo ona popłynie kiedyś na północ, a ja polecę kiedyś na południe...globu. Wręczyła mi piękny notes podróżnika ze szczerym życzeniem zrealizowania podróży do Brazylii, do miasta Curitiba na spotkanie z Deborą. Nauczycielką języka polskiego, której kiedyś wysyłałem książki i listy.
Dziękuję wszystkim Kasi, Kamili, Karolinie, Martynie i Annie. Nie tylko Wy, ale także inni, są dla mnie tacy dobrzy...