Miłośniczka kolei zaproponowała mi spotkanie w niedzielne popołudnie i przekazanie kilku płyt winylowych do naszej kolekcji. Warunkiem było spotkanie w pociągu. Wymiana peronowa nie wchodziła w grę ponieważ pozbawia widoku radości osoby obdarowanej. Przedmioty mają przecież swoją wartość sentymentalną i nie można ich tak po prostu dać i wziąć jak bochen chleba w sklepie. By mieć więcej czasu na rozmowę podjechaliśmy z Kaśką się do stacji Sporysz i tam na słonecznym peronie czekaliśmy na pociąg relacji Żywiec - Sucha Beskidzka.
Jej serdecznego uśmiechu nie sposób przegapić w oknie pociągu nawet przez zaparowane szyby. Teresa, rower... i płyty!
Nie wypadało tak po prostu odebrać płyty w drzwiach i podziękować. Szykując się na spotkanie, myślałem co może ucieszyć miłośnika kolei? Czy jest coś czym mógłbym się odwdzięczyć?
Znalazłem w swoich skarbach targowych popielniczkę. I to jaką! Malutka trochę większa niz pudełko zapałek. Sygnowana wytłoczonym napisem PKP.Takie były w szaro- zielonych piętrusach. Szybko wymyśliłem jak ją wyeksponować by cieszyła oko domowników..
Przyspawałem ją do blachy. Blachę oprawiłem w drewnianą ramkę by można ją było powiesić na ścianie. Chyba udało mi się Teresę zaskoczyć.
Kupiliśmy bilety ale nie do Pewli, lecz o jeden przystanek dalej, do Jeleśni. W pociągu poznaliśmy Miłośników kolei beskidzkiej którzy tak sobie jeżdżą w tę i z powrotem :-)
Chóralne łłaałł potwierdziło, że miałem dobry pomysł z tą popielniczką.
Podróż zakończyliśmy w Jeleśni gdzie mąż Teresy już czekał z rowerem na wspólny powrót do Żywca. My poszliśmy pieszo do domu 4km.
Dziękuję jeszcze raz za wspólną wycieczkę i popielniczkę, którą można oglądać w naszej Pracowni Introligatorskiej. Wisi sobie tuż obok parowozowej szafy :D
OdpowiedzUsuń