Chciałem powrócić na chwilę do korzeni fotografii. Przypomnieć sobie pierwotne emocje pierwszych zdjęć dziadkową Prakticą a później ojcowym Rolleicordem. Filmy "120" FotopanFF kupowałem w GS'owskim sklepie a wywoływał mi je facet... musiałbym wykonać kilka telefonów by znaleźć jego nazwisko... więcej go nie było jak był, w atelier przy placu kościelnym w Łodygowicach w połowie lat '80.
1 |
2 |
1. Pani Kosarska nasza ulubiona nauczycielka ZPT i modelarstwa (zbudowałem Jaskółkę)
2. Moi szkolni koledzy, Janusz P. i Jerzy W. na tych samych zawodach latawcowych.
3. Wszystko na terenie lotniska Aeroklubu bielskiego w... chyba 1986 roku. Chodziłem wtedy do 7 klasy szkoły podstawowej.(?)
Zdjęcia zrobione przy pomocy takiej okrągłej tabeli naświetlań i aparatem Rolleicord, 6x6
3 |
Ja wiem że nie sięgnę tak bardzo wstecz, by poczuć emocje pierwszych fotografów, Niepce' czy Daguerre'a, jednak chciałem mieć przyjemność samodzielnego stworzenia prymitywnego aparatu, do zrobienia kilku prostych zdjęć, a potem poczuć radość lub rozczarowanie nieoczekiwanym efektem, jak w dzieciństwie.
Nie interesował mnie ekstremalny prymitywizm camery obscury zrobionej z pudełka po butach czy pudełka zapałek. Potrzebowałem normalnego przesuwu filmu, licznika, mocowania do statywu i w miarę łatwego montażu otworkowego obiektywu.
W szufladzie spośród wielu aparatów wybrałem zepsutą Smene z szybkim naciągiem. Zdemontowałem obiektyw z migawką, zaślepiłem aluminiową płytką do której przykleiłem blaszkę z otworkiem wykonanym igłą. Średnica otworka mogła mieć około 0,2-0,3mm. Z jednego listka migawki zrobiłem zasłonkę "obiektywu" dla odmierzania czasu... palcem.
Wbudowany celownik pozwolił orientacyjnie skomponować kadr ponieważ ogniskowa otworkowego obiektywu skróciła się do 30-35 mm dlatego na zdjęciu widać znacznie więcej niż w "lunetce".
W internecie są strony poświęcone fotografii otworkowej. Tam znalazłem wskazówki naświetlania, jednak zazwyczaj jest to proces bardzo indywidualny. Aby osiągnąć mniej więcej zamierzony efekt konieczna jest praca eksperymentalna i notowanie parametrów naświetlania.
Zdjęcia naświetlałem na oko mniej więcej według wskazówek znalezionych w internecie. Przy negatywie 400asa czasy oscylowały w granicach 0,5 - 1 sek. przy pełnym słońcu. Trudno palcem odmierzyć sekundę lub pół. Zazwyczaj było to otwórz/zamknij, nawet bez jakiegoś odliczania...
Efekt jaki jest każdy widzi.
Czy jestem zadowolony? Raczej nie. Powodem rozczarowania jest podświadomy niedosyt ostrości na zdjęciach, spowodowany najpewniej niedoskonałością otworka. Powinien mieć ostre krawędzie przy możliwie cienkiej blaszce i jak najmniejszą średnicę. Przebijanie igłą powoduję przeciągnięcie krawędzi która w powiększeniu wygląda jak płyta ztalowa po przestrzeleniu kulą karabinową. Najlepiej kupić gotowe blaszki z otworkiem na allegro. Chyba, żeby założyć folię aluminiową i delikatnie przedziurawić... może kiedyś.
Czy jestem zadowolony? Raczej nie i chyba już nigdy nie poczuję ekscytacji pierwszych samodzielnych fotografii. Ekscytacji wspólnej pracy ciemniowej z Kaśką... ;-) Lata tzw. "zabawy zdjęciami" powodują rosnące oczekiwania wobec siebie. Więcej zdjęć jest takich które nie wywołują euforycznego zachwytu choć są poprawne i miewają dużo lajków...
Czy jestem zadowolony? No może trochę, plastycznością tych fotografii. Pozwalającą patrzeć na nie, a nie oglądać, nie - "czytać od prawa do lewa..." jak uczył T. Tomaszewski. Niedoskonałość tych zdjęć, pobudza wyobraźnię do zajrzenia wgłąb obrazu, zatrzymania wzroku lub powracania do minionych ujęć, i nie patrzenia na to co widać, lecz na to co moglibyśmy tam dojrzeć. Co kryje się za kurtyną niedoskonałości, utraconymi detalami... i historią w tle
Dla porównania 200 lat różnicy, i co? Niepce vs Szures.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz