Emigracja do Miedzianki.

Nie mieliśmy zbyt wiele czasu na zabranie potrzebnych rzeczy. Wrzuciliśmy wszystko co wydało nam się potrzebne i ważne do walizki. Jakieś ubrania na zmianę, peleryny, buty, mydło i oszczędności. Książki rzuciliśmy na tylne siedzenie i ruszyliśmy na zachód.
Musieliśmy oddać nasz dom młodzieży, która chciała uczcić zakończenie wakacji w wolnym od dorosłych domu, tylko pod okiem Martyny.
Z każdym kilometrem który przybliżał nas do celu, traciłem nadzieję że przyjedziemy punktualnie. Zapadający zmrok nie dawał nam nadziei na znalezienie dobrego noclegu. Brak zasięgu sieci komórkowej utrudniał szukanie pokoju i komplikował orientację w terenie.
Właściwie po omacku znaleźliśmy pensjonat bo wszyscy nam odmawiali, mówiąc że już od miesiąca wszystko jest zarezerwowane na ten wyjątkowy weekend.
Wylądowaliśmy w "Pokocie" (sic!), na poddaszu obitym boazerią w tonacji jasny orzech. Ciepłe światło padało z pomiędzy rogów jelenia. Na ścianach miniaturowe myśliwskie trofea z ustrzelonych młodych danieli. Nawet wieszak na ubrania służył rogami maluchów.
 Mimo przygnębienia sen był dobry.

Nawet mi się nie śniło że znajdziemy się w tym miejscu. 

Niecierpliwiłem się w drodze na publiczne odczytanie "Miedzianki"  ustami autora. Filip Springer, kiedy się z nim witałem, nie mógł uwierzyć że ryzykowaliśmy jazdę na "w ciemno" nocą, szukając naiwnie noclegu w takim wyjątkowym dla tego miejsca dniu.
   Wiele już zapomniałem z historii  Miedzianki i słuchanie Filipowego seplenienia przez megafon bawiło pewnie nie tylko mnie, ale pozwoliło też przypomnieć sobie niektóre opowieści z niewidzialnego miasteczka którego puls znowu stał się wyczuwalny dzięki sercom gości  festiwalu reportażu  MIEDZIANKA FEST II.
To nie tylko święto autorów i czytelników, ale przede wszystkim mieszkańców którzy byli bardzo zaangażowani w jego organizację. Wydawali się szczęśliwi i dumni. Począwszy od księdza, który udostępnił kościół dla wszystkich. Nawet dla  psa i Szczygła.  Kobiety Koła Gospodyń, które dbały o nasze serca przez żołądek, aż po radę parafialną i wytrwałych wodoodpornych strażaków.
Miedzianki nie da się przegapić. Jest stary kościół, nowy i stary browar oraz tablica z nazwą która nie pozwala zapomnieć o jej istnieniu.

Springer miał posłuch i brawa. Prowadził nas głosem i gestem po ważnych miejscach Miedzianki: browarze, szkole, cmentarzu... nikomu nie przeszkadzała mokra trawa. Nikt się nie potknął o wystające kości. Przerażający był opis gry w piłkę czaszką i wyobrażony szkielet oparty o nagrobek.

Bader podpisuje
 Jacek Hugo Bader wystąpił solo.
W kościele słuchaliśmy Jacka, który nie potrzebował prowadzącego. Ma charyzmę ewangelisty. Mówił o rozmowie z drugim człowiekiem, która jest  dla niego najważniejsza  i gościnności jakiej doświadczył na trakcie kołymskim.Tłumaczył jak wyciska swojego rozmówcę ale nigdy nie bierze jego historii za darmo. Wcześniej oddaje swoją historię odpowiadając na ciekawość rozmówcy. Mówił o faktach  w reportażu i niedopowiedzeniach w literaturze faktu himalajskich szczytów. Zdradził też, że jest w trakcie pisania kolejnej książki pt.: "Audyt" o losach swoich
bohaterów do których powrócił po latach.

                                                                    



Mariusz Szczygieł - Iza Klementowska.


Szczygieł czuł się dobrze plecami do ołtarza z opróżnionym tabernakulum. Pytał Izabelę Klementowską dlaczego porzuciła znienawidzoną pracę i uciekła do Portugali by dać nam "Portugalczyków" w sosie własnym, a sobie spokój. Taka delikatna i zamknięta w sobie kobieta ze skromnością opowiadała co ją skłoniło do takiej radykalnej zmiany w życiu, w którym umiejętność milczenia jest pożądaną i poszukiwaną cechą. Swoim milczeniem otwiera usta rozmówcy i słucha zachłannie, długo i wiernie. Otwiera się za  szczerość. Za kłamstwo porzuca rozmówce.  
                                                         
                                                  Filip Springer - Włodzimierz Nowak



Mistrz Nowak i uczeń Springer.
"Obwód głowy" inspirował Filipa przed Miedzianką i nie ukrywał tego zawstydzając swojego rozmówcę. Panowie rozważali jakie jest dziś miejsce reportażu w literaturze oraz  czym stał się reportaż prasowy na przestrzeni lat kiedy pisał Kapuściński, Krall, Torańska, Szejnert, potem Nowak, Szczygieł, Jagielski,  Ostałowska,  Tochman i teraz  Springer, Kącki, Bałuk... młodzi autorzy Instytutu Reportażu. 

 Nie mogliśmy być wszędzie bo Kaśkę nogi wyniosły w góry, a mnie wystarczyło nostalgiczne błąkanie się po okolicy. Wyobrażanie nieistniejących domów przy drodze.  Rozmowy z ludźmi, bo spotkałem tam kilka osób fotografujących analogowo. Rozmawiałem z tłumaczem  Miedzianki na angielski, którego poznałem  na warsztatach z Mikołajem Grynbergiem w Szczebrzeszynie. Podobno "Miedzianka" dobrze się sprzedaje w Stanach i jest planowane tłumaczenie na rynek brytyjski.

                              Nie piję piwa, chyba że w Pradze albo w Miedziance.

 Na fali zainteresowania książką Springera wybudowano nowy browar, który stał się atrakcją turystyczną nie tylko piwną ale i architektoniczną. Zaopatrzyłem się w zapas piwa, każdego rodzaju, by mieć butelki na pamiątkę do kolekcji starych etykiet jakie mam  z nieistniejącego już browaru. Ostatni wieczór spędziliśmy radośnie w towarzystwie przyjaciół "Czułych Barbarzyńców" z Bielska - konspirując. Ciężko było nam wracać do domu. Miedzianka jest dla nas jeszcze jednym miejscem w Polsce gdzie czujemy się jak w domu.


nowy browar Miedzianka
stary browar Miedziaka


Miedzianka z autografem.





Mobilne Muzeum Migracji

Muzeum Migracji Akcji Wisła