ANIOŁ ZDEKONSPIROWANY!

  Pada poranny deszcz. Słyszę jego dzwonienie w blachę na dachu. Lubię ten dźwięk. Nisko, nad  głową. Kaśka go nie słyszy. Śpi. Jest cicho w domu. Moja ulubiona pora, kiedy gęsta kawa pachnie, Kaśki kawa stygnie... jak zwykle. Ona, po mojej prawicy, a po lewej duch wczorajszego anioła czeka cierpliwie na swoją kolej. Biorę po cichu na kolana i zaczynam przeglądać. Czytać kolejny raz błękitne słowa w ciszy. Przypominać sobie spotkania w Cieszynie, Raciborzu, Bielsku...Rzadko zdarza się taki dzień, by jaśniejąca szarość odchodzącej nocy rozświetlała się ciszą poranka. To jest możliwe tylko w wielkie święta. Ulica wtedy nie żyje.

  Tradycyjnie, najbrzydsza choinka na targu, po mojej interwencji i dziecięcej opiece, staje się piękna jak Kopciuszek na balu. Wokół swoich stóp gromadzi stos rozmaitych paczek, pudełek i toreb aż pod swoje ramiona. Jest uroczo skromna, człowieczego wzrostu i pachnie.
Pierwszy osiemnastolatek, po raz ostatni wyjmuje spod niej prezenty i wręcza każdemu oczekując reakcji. Stół jest długi. Dwie rodziny, oczekiwań wiele i wiele niespodzianek. To chwila wielkiego napięcia. Anioły śledzą spojrzenia obdarowanych. Liczą uśmiechy, i zaciskają kciuki w oczekiwaniu rwania kolorowego papieru. Radość trafionego zaskoczenia... bezcenna!
Paczek ubywa, radości jest coraz więcej. Jest coraz głośniej. Papiery walają się po podłodze rozrzucane wyrywnym gestem pośpiesznego odarcia tajemnicy i pożądania.
  Euforia zaciemnia ostrość widzenia, tylko ja cierpliwie czekam do samego końca aż zostanie ostatnia, inna od pozostałych, niepozorna paczuszka przewiązana tasiemką z małą karteczką.
Katarzyna zaczęła ją otwierać z namaszczeniem. Chciała zrobić to godnie, dobrze oddać ducha tamtego anioła. Wiedziała który to anioł białogłowy . Zaległa cisza jakby przyszedł niespodziewany gość na wigilię... Nikt poza nami nie wiedział.
Otworzyła kopertę, wyjęła złożoną kartkę śnieżnego papieru która ułożyła się w zarys maszyny do pisania. Wszyscy czekali w milczeniu na słowa. Wszyscy byli zaskoczeni. Czy zazdrościli?

Czytane przez Kaśkę zdania trafiały do mnie w dwójnasób. Jej głosem i tonem wypowiadanych niedawno z czułością życzeń,  oraz słowami, anonimowego dla reszty gości anioła. Tylko we mnie stawały się doskonałym połączeniem obrazów i zdarzeń minionych

   Niespodziewany, zaskakujący
"...prezent, na widok którego aż zatrzęsło mi się serce z radości..."
Zarówno Jej (Marioli), tak jak i mnie, ale mnie zatrzęsło się się podwójnie ponieważ zbiór stu fotografii autorów literatury światowej, jednocześnie jest kolekcją stu pocztówek wydawnictwa Penguin. W tej chwili chyba już nie do kupienia. Jedynie na rynku wtórnym. Po pokoju przeszedł szmer zachwytu i uznania dla oryginalnego, cennego i trafionego prezentu. Zazdrościli mi że są na świecie ludzie pamiętający o mnie, tak bezinteresownie.

  Literacka studniówka.
Gra w karty... gra w karty pocztowe... to ciekawa lekcja literatury.  Jedna karta na dzień, jeden autor. Doskonała ostrość krawędzi powoduje że dotykam ich z ostrożnością moimi zniszczonymi pracą dłońmi. Nie chcę by wyglądały jak stare pocztówki w mojej kolekcji które przeszły przez dziesiątki rąk.



Dzień jest dla nas za krótki. Pobudka o 6:00 rano jest naturalna w dni wolne od pracy. Kawa do łóżka czymś oczywistym i wspólne czytanie prezentów w milczeniu czymś naturalnym.


Mój Kot pod choinką
Kaśki osobisty Leszek 
Karoliny: Barańczak... co za nieszczęście RIP
Dopełnieniem  wszystkiego, jak wisienki na torcie, jest atramentowa garść tęsknoty za Vivian Maier, i nadzieja na wspólne obejrzenie filmu jej poświęconego... a poza tym wszystkim kto jeszcze pisze piórem???


 Dziękuję wszystkim za to że są, za życzenia, za prezenty... za cierpliwość, blogową wierność, za czytanie i komentowanie.                                                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz