Kaśka wpadła do Cieszyna na kawę, że też się jej chciało. To chyba dobrze, nie?
Przegapiłem "Tramwaj" i "Posła" i "89 mm do Europy"... ale strudel cieszyński jest wyśmienity w kawiarni na rynku. Potem spacer... zdjęcia... obiad i
"Polski film"
no nie wiem... film o kręceniu filmu, bo reżyser dostał nagrodę w Polsce, ale zapis był taki, że musi za te pieniądze nakręcić film w Polsce. Czterech aktorów chce kręcić film ale nic się nie udaje. Anty film o anty celebrytach. Jeden święty, jeden sepleni, jeden ma niewygodne alter ego, a czwarty budowlany kombinator małżeński lawirant.
Reżyserem bardzo chciał zostać ten co nawet nie potrafił ubrać kondoma na bułkę "...w Brnie", Hrubesz czy Maresz, jak mu tam... a Brno miało być w Krakowie. No pojebany film ale śmiechu co nie miara. Taki trochę teatr Jary Cimrmana w wersji filmowej.
Pamiętny "Czeski film" nie ma nic wspólnego z tym filmem. Chłopaki na sam koniec orientują się że znaleźli się w... filmie. Zdziwieni są tak bardzo jak nasi polscy aktorzy, którzy znaleźli się w pociągu na końcu filmu "Kingsajz".
Oficjalne zakończenie takie zwykłe i normalne, skromne. Potem Amadeusz... i do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz