Dwa lata wystarczyły, by zapomnieć ten spektakl na tyle, żeby kolejna wizyta w stolarni, była nowym, świeżym przeżyciem. Nowym , właściwie innym, bo oglądając film czy spektakl, w towarzystwie bliskiej osoby, czuję się go na nowo. To, takie łatwe, oglądać coś kolejny raz. To nie nuży. To pozwala podzielić uwagę na przedstawienie i na obserwację bliskiej osoby i publiczności. Kiedy ona reaguje, na co, i jak. Co jednoczy widownię wspólnym śmiechem a co dzieli ją na pojedyncze pomruki oczywistych skojarzeń, przywodzące nieodparcie na myśl, rechot na sali sejmowej. Dostrzega się nowe rzeczy, inne gesty, inne słowa, odniesienia do tła politycznego (partnerstwo, jak żyć...) Obserwuje się drugi plan, ukryty w cieniu pierwszego kontaktu z przedstawieniem. To jest fajne, zwłaszcza kiedy sztuka jest lekka i przyjemna... do czasu "Przesłuchania".
Chcę wierzyć w to, że aktorzy są tak sentymentalni jak ja, że ich wspomnienia i przeżycia są takie jak moje, tak uniwersalne, pasujące każdemu. Na pozór spontaniczne, ale wiek aktorów albo raczej fizjonomia poddają pod wątpliwość szczerość wyznań. Nie wszystko, i nie na raz, ale każdy, w jakimś momencie odnajdywał siebie na scenie między zdarzeniami.
To, taki kolorowy patchwork wspomnień, mimo dominacji szarości tamtych czasów i zerowej scenografii. Bo kolorytu dodają tym scenom emocje każdego widza. Aktorzy szkicują zdarzenia a my kolorujemy je wewnątrz odnosząc do osobistych przeżyć. Wszystko było wtedy takie nijakie i szare, ale wspomnienie nosimy wewnątrz kolorowe. Ja, bardzo i uwielbiam je pielęgnować filmem, książką, czy przedmiotami....
TYCH DWOJE PRZYPOMINA MI NAS DWOJE...
Teatr Polski Bielsko-Biała
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz