Z punktu widzenia przechodnia*

Wstawanie o 4:20 wykańcza mnie, zwłaszcza kiedy pracuje do 22 a zanim przejrzę internet, pocztę i takie tam, zahaczam o 23:30. Żeby chociaż tak jak dziś spać do 5:30. To mi wystarczy i na szczęście będzie tak przez najbliższy tydzień. Tylko jak to będzie  w hotelu? Kawa na telefon? Chyba nie ten hotel. Może będą narzędzia do kawy w pokoju? A jak nie to gdzie w pobliżu dają kawę o 6 czy 7 rano. Kacha  pewnie będzie spać, a ja chciałbym uciec rano na ulicę, może usiąść na przystanku albo na ławce i przyglądać się prażanom rozespanym, z wymiętymi oczami, idącym do pracy, służbom oczyszczania miasta opróżniającym kubły na śmieci. Czy spotkam jeszcze ciecia z brzozową miotłą? Chyba nie...
Uwielbiam filmy w których reżyser pozwala operatorowi na długie ujęcia uliczne. Kamera chwyta dzień, łapie przechodniów cyklopowym okiem a oni nawet nie wiedzą że mimo woli przenieśli się w inny świat i cząstka ich pozostaje na zawsze w innym wymiarze i tam będą żyć po wsze czasy. Będą żyć dla kogoś innego. Dla mnie? Tę zaletę miały filmy z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Pewnie i każda dekada ma w swojej filmografii takie produkcje, jednak nie mam tak szerokiej wiedzy... Wypadało by więcej życia poświęcić na oglądanie, ale życie jest... wymagające...
Dziwnym trafem najbardziej urzekają mnie ujęcia amerykańskich ulic z ich szerokimi jezdniami, wielkimi samochodami, witrynami sklepowymi, morzem ludzkich twarzy w których każda kryje inną, anonimową historię której nigdy nie będzie mi dane poznać. To takie intrygujące. Również dziś z rozrzewnieniem skupiam wzrok na ulicznych ujęciach, może dlatego że podróż do USA  jeszcze długo będzie nieosiągalnym marzeniem. Może kiedyś...
Skąd taka tęsknota? Może jeszcze z dzieciństwa kiedy chodziliśmy z kolegami, a właściwie z jednym, Johny'm, z którym umówiliśmy się że będziemy oglądać wszystkie amerykańskie filmy jakie będą wyświetlane w kinie Magórka (od frontu przez Ó a od tyłu przez U) w Łodygowicach. I tak chodziliśmy, czasem w 5 osób na sali. (zob. YUMA)
Co chłopców wtedy najbardziej emocjonowało? Oczywiście pościgi. Jak w kinie nic ciekawego nie grali pozostawał sobotni seans filmowy z KOJAK'iem czy STARSKY & HUTCH, albo ULICE SAN FRANCISCO... no i może ANIOŁKI CHARLIEGO
Najlepszy pościg uliczny:




No i muzyka... inna niż wszystkie, sekcje dęte, wirtuozi gitary, zwłaszcza basowej, puzon, trąbka... itd
Bullitt theme - Lalo Schifrin
Street of San Francisco - theme
kojak theme
Na drugim końcu tęczy... życie       Nie, nie nie jestem portierem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz