"Góra Tajget" - góra Żar


Siedziała w ciemnym kącie kawiarni literackiej obserwując gości wchodzących na spotkanie. Nas też dostrzegła. Czekając, patrzyłem na jej zdjęcie z okładki książki nie mając pewności czy to ta sama osoba którą widzę obok. Patrzyła na mnie z okładki zimnym wzrokiem, niedostępna założonymi ramionami które obejmują siebie skrywając wewnętrzną tajemnicę. Nie czytałem jeszcze jej książki.
Może to i dobrze bo dziewczyna o perlistym uśmiechu, w zwiewnej, letniej sukience wydawała się taka inna
od tej którą trzymałem w dłoniach.

Opowiadała o pracy nad książką. O łączeniu obowiązków rodzinnych i zawodowych,  przyznając się do chwil słabości, kiedy po zgromadzeniu materiału musiała rozpocząć pisanie a wtedy nagle pojawiło się wiele, mniej lub bardziej, istotnych rzeczy do zrobienia, które odwlekały decydujący moment kontaktu z klawiaturą. Skądś znam to uczucie i nie jest mi obce nawet teraz.

Książka porusza ważny temat eliminacji "jednostek społecznie bezużytecznych" , i choć jest zbiorem opowieści to fakty w nich zawarte dają nam  obraz  preludium ostatecznego rozwiązania choć nie jest to książka stricte wojenna czy historyczna
To bardziej próba przywrócenia pamięci zapomnianych ofiar które w końcu zostaną nazwane i przypomniane dzięki społecznej inicjatywie mieszkańców śląska. Przypomniane nawet pomimo pewnego społecznego oporu i obojętności tłumaczonego tzw " przyczynami obiektywnymi"
To również problem winy i odpowiedzialności oraz relatywizmu moralnego sprawców, pomocników i ludzi odpowiedzialnych za te konkretne zbrodnie dokonane na dzieciach..

Jest w tej książce także pewna niespodzianka która dotyczy naszego regionu. Góry Żar. Zapory w Porąbce. Samochodów jadących mimo grawitacji i robotników przymusowych z Auschwitz oraz ich oprawców wypoczywających na brzegach Soły w nagrodę za dobre wyniki.