Etykiety

3FALA (4) AKTORZY (13) analog (8) ARCHITEKTURA (16) AUTA (1) AUTO (2) cieszyn (6) CZECHY (27) dagerotyp (2) ELA (2) FILMOWO (34) FOTOGRAFIE (66) GRAFFITI (5) hacele (2) HISTORIA (18) KINO NA GRANICY (11) kolodion (1) KONKURS (3) KORA (2) KSIĄŻKI (81) LISTY (2) lomo (31) lomografia (10) ŁODYGOWICE (7) magdalenki (2) MOTOR (2) MUZYKA (9) MUZYKA pewel mała (1) nurkowanie (2) OSOBISTE (31) paryż (2) pióra (2) PKP (2) POCZATEK (1) POCZTÓWKI (9) PODRÓŻE (22) Polska podróże pewel mała (1) PRAHA (29) PRASA (1) prl (13) STAWKOLOGIA (9) sverak (2) TEATR (3) winyle (4) ZNALEZISKA TARGOWE (30) żywiec (8)
Instagram

Czechosłowaczka z pewexu!

http://www.facebook.com/photo.php?fbid=10151062635214629&set=a.239694979628.134873.49990724628&type=1&theater 


BUSem do antykwariatu.

 Pewne obowiązki spowodowały że musiałem pojechać do pracy busem  a nie jak zwykle samochodem.  Właściwie chciałem koleją by bujać się lekko i czytać w drodze ale nie zdążyłem na pociąg dlatego wsiadłem do pierwszego lepszego busa z tabliczką Bielsko-Biała. Ten prywatny bus jechał akurat przez łąki i pola wiosek beskidzkich, blisko góry Skrzyczne, z pięknym widokiem pasma Magurki w oddali.  Wielka niezabudowana jeszcze przestrzeń londowiska ćwiczebnego 19 Batalionu Desantowego z Bielska. Wielkie pola, usłane białymi kulami beli zwiniętego siana, jak kłębki włóczki, tylko odpowiednio wielkiego kota brakowało do zabawy.
 Taka sentymentalna przejażdżka trasą moich dziecinnych wypraw rowerowych, kiedy jeszcze mieszkałem w Łodygowicach.
 Niecodzienna wycieczka okazała się całkiem przyjemna pomimo upału i braku klimatyzacji w busie. Nie dało się czytać bo bus bujał się jak łupina na wzburzonym morzu. Rekompensowałem sobie to słuchaniem opowieści różnej treści, pasażerów różnej maści. Dojechałem do bielska z odpowiednim zapasem czasu dlatego wysiadłem na wcześniejszym przystanku by przespacerować się po moim ulubionym mieście.
 Zboczyłem na starówkę niespiesznie, odwiedzając miejsca w których bardzo dawno nie byłem (ofiara samochodu i pośpiechu). Zauważyłem trochę  zmian w mijanych kamienicach. Zmian na lepsze ale i na gorsze. Komercyjne miejsca starówki bielskiej pięknieją ale tam gdzie zamiast turystów żyją tubylcy niewiele się zmienia. Są miejsca które nie zmieniły się od czasów kiedy chodziłem tymi drogami ze szkoły średniej, fotografowałem, wagarowałem, a dziś widzę te same odpadające tynki i powykrzywiane brukowane uliczki.. Ale i tak mi się podoba. Lubię miejsca w których czas się zatrzymał, gdzie spacerem przenoszę się do lat minionych. Ktoś powiedział że sentymentalność jest oznaką starości, ale to takie przyjemne... być sentymentalnym.
Zupełnie nieplanowanie nogi zaniosły mnie do antykwariatu. Mój wolny czas szybko się kurczył, więc wszedłem tak tylko zajrzeć czy coś przez te lata się zmieniło ale i tam czas się zatrzymał co pozwoliło mi się tam łatwo odnależć i nie błądzić wzrokiem po półkach.
10 min.
Mam dziesięć minut a tam tyle półek do przejrzenia. Nie! Nie dziś. Pobieżnie rzucam okiem i już dostrzegam stos  pocztówek. Nie mogę wyjść bez łupu dziś. Cena jeden czy dwa złote to nie dużo. Znalazłem sześć czeskich sztuk.
Pospiesznie oddaliłem się do autobusu by kontynuować podróż do pracy.
  Hm... latem od czasu do czasu to nawet przyjemnie jest obserwować ludzi wkoło. Jeden młodzieniec imponująco szybko rozwiązywał krzyżówkę panoramiczną, inny pryszczaty osiłek  promował się przed atrakcyjną dziewczyną opowieściami o ostatnich imprezach i nocnych wojażach weekendowych. Nikt nie śmierdział potem w mojej bliskości  dlatego, między innymi, podróż była udana.

czeska Praga, polski ogórek wtedy tam popularny grał nawet w serialu "Chalupari"
foto: Jarmila Kacerova, Vladimir Kacer


foto:Feyfar,Krob,Nixbauer

Godzina - W -

Żałoba czy zabawa?
Nie jestem godzien oceniać postawy powstańców i ich dowódców. Moja wiedza historyczna jest zbyt skromna. Mogę jedynie schylić czoło przed ich heroizmem ze wstydem, ponieważ nawet nie byłem w wojsku kiedy czas był ku temu. W czasach komuny wojsko było inne, więc kto tylko mógł zapierał się rękami i nogami. Teraz z perspektywy czasu jest mi wstyd.
 Oceniających powstanie warszawskie jest wielu, i ocen jest wiele. "...my naród", my "przedmurze europy", nie będzie Niemiec pluł nam w twarz. Nie licząc zysków i strat, z ułańską fantazją, walczymy do ostatniej kropli krwi. Bohaterski naród polski podniósł rękę na czarny krzyż.
 Jak śpiewa LAO CHE "...decyzja zaczynać, ...do broni, bracia, Polacy...".  Powstanie wybuchło ponieważ była nadzieja pomocy sojuszników. Jak się potem okazało sojusznicy "...na prawym brzegu kucnęliście... skurwysyny, ...nie przyszliście".  Wykrwawili się powstańcy na barykadach, nie tylko im"serce pękło" ale i wszystkim którzy śledzili powstańcze losy każdego dnia. W całym kraju i przy "radio" z którego lotem "błyskawicy" rozchodziły się dobre, a potem już tylko złe wieści.

 Powstanie warszawskie jest jedną z najpiękniejszych kart naszej historii. To przykład współdziałania ludności cywilnej, żołnierzy, organizacji podziemnych, zjednoczonych w najpiękniejszym celu jakim jest walka o wolność i niepodległość.
 Spotkałem się z opinią, że dla  amerykanów niewyobrażalna jest liczba ofiar WTC (ok.3000), ale gdy ktoś powiedział im że w powstaniu warszawskim średnio tyle ludzi ginęło każdego dnia, (ogółem nawet do 200tyś), nie mogli uwierzyć!
Więc żałoba czy zabawa?
 Na pewno szacunek, minuta ciszy w godzinie W, kwiaty na mogiłach. Może by zapytać ostatnich żyjących powstańców czy żałoba czy zabawa. Myślę że jednak zabawa która prawicowym politykom i konserwatywnym felietonistom będzie nie w smak. Ciekawe czy Madonna wykona jakiś gest? A może będzie ponad to wszystko, odwali kawał dobrej roboty i pojedzie sobie, zostawiajac obrońców moralności z pianą na piórach.
Politycy, ręce precz od powstania!
 Przecież powstańcy walczyli dla nas, dla lepszej polski, byśmy wolni mogli być szczęśliwi. Nie zdołamy się im odwdzięczyć, to niemożliwe, ale czy czyjeś szczęście nie jest dla drugiej, bliskiej osoby największą radością.


Czeski Kloss... Hans Kloss


Wczoraj stałem się szczęśliwym posiadaczem czechosłowackiego wydania komiksu "KAPITAN KLOSS" z 1972 roku z ceną 6Kcs. Drukowany był na przełomie 1971-1973, obejmował 20 zeszytów. Natomiast w 2002 roku w Czechach wydawnictwo BBart, zebrało 700 stron komiksowych kart w postaci gubej książki (ktokolwiek widział, ktokolwiek wie... może bywalczyni targów i antykwariatów...).

   bardzo kompletna "europejska" historia komiksów o Klssie





flaga

Gościliśmy niedawno przyjaciół z Warszawy i z tej okazji odbył się u nas zlot siatki śląskiej Klubu Miłośników Stawki. Joanna która wie o moim zainteresowaniu Czechami przywiozła mi w prezencie flagę czeską, okazałą, uszytą tak że można ubrać ją na ramiona prawie jak ponczo. Dzięki niej posiadam również komplet serialu "Stawka większa niż życie" z czeskim dubbingiem.







Stawka po czesku.



http://www.stawkologia.pl/forum




Nieduża część KMS: od l. Piotr i Joanna W-wa, Andrzej,Mariola,Jacek,Kasia,Leszek,Kasia,Grzegorz,Marianna. 

Musicie to zobaczyć



David Cerny jest wielki! 


Strasznie mi się podoba jego siłacz. Zresztą i inne jego prace...np: sikający czesi do Czech - bo któż potrafi lepiej śmiać się z siebie niż oni sami, dzieci(?) na wieży TV, anal look (z drabiny żeby nie było zbyt łatwo a wścibskość to ludzka specjalność), czy stołowy przystanek gdzie historia Czechów działa się ponad ich głowami, no i trabant z jajami czy Wacław na koniu wspak ( u nas chyba nie do pomyślenia taka parodia narodowej postaci).

Aż boje się pomyśleć co i jak będzie się promować naszych sportowców. Krakowiacy i górale, może latawiec, czy wiklinowy koszyk... bo na coś klasy Metalmorphosis raczej liczyć nie możemy.

Swietnie pisze o Cernym  Mariusz Szczygieł w ksiązce "Zrób sobie raj" nie tylko o sztuce .

Nowa zdobycz

TSA... lubie szanuje... Kupiona na allegro za kilka złotych.

Tzw. "Czerwona" teraz stała się bezcenna.
I komplet autografów na rozkładówce. Dzięki uprzejmości Piotra Plebańczyka.
Dwa w jednym. Akademia Pana Kleksa i TSA.

Ktoś zapytał Sveraka...

po  filmie "Tatinek" (KnG), czy ma prawo jazdy na motor, bo w filmie śmiało jeżdzi?
MA ! I ma Jawe taką, jaką odwiedził mnie ostatnio kolega restaurator Jura,  kilka dni temu. "250-tka". Też miałem taką, ale jeżdzi się nią żle, bo jest krótka i wywrotna i biegi, tzn jedynkę ma odwrotnie czyli do góry :-), ale można zmieniać biegi bez sprzęgłą, bo czesi wymyślili fajny automat...
Lomo:  Jawa 250.
Poranek powrotny.
Droga z pracy o 6 rano jest moją ulubioną. Jadę ze słońcem w twarz i perspektywą kawy i gazety w domowej ciszy. Przejeżdżając przez Zywiec rzuciłem okiem na plac targowy a tam już pojawili się wystawcy. Szybka decyzja i już krzątam się między nimi. Nie ma tłoku o tej porze, ludzie rozmawiają z kawą w ręce, plecami do słońca, a ja szukam :-) . Najbliższa dostawa nowego-starego towaru zapowiada się za dwa tygodnie a dziś znalazłem taki mały przedmiot za 2zł.
Zastanawiam się czy ktoś wie jakie budowle przedstawia ów mlecznik, raczej mleczniczek bo jest wielkości pudełka zapałek. Został przywieziony z Austrii ale może przedstawia coś czeskiego...


I znowu coś.

Wiem że może dla niektórych nie ciekawe jest czytanie o "jakichś" książkach  ale mnie sprawia przyjemność odnajdywanie kolejnych ciekawych tytułów w dobrej cenie, powiedzmy do 10zł za kilka sztuk. Ostatnio to jedyna czynność na jaką znajduję czas w zabieganym życiu, przy okazji innych sprawunków. Na szczęście wielkimi krokami zbliża się czas kiedy przez dwa tygodnie będę miał popołudnia tylko dla siebie. Nadrobię zaległości filmowe i książkowe bo nie lubię czytać do posiłku ( nie licząc kawy i pączków).


1. "Alchemia słowa"  J. Parandowski
2. "Pokój na ziemi"  Lem
3.  "Europa tańczyła walca"  Milos Kratochvil  (tł. J.Bułakowska)
4.  "Rok w trumnie" Bratny
"Alchemia słowa" z nieczytelną dedykacją z lipca 1961 roku (co za zbieg okoliczności) to skarbnica wiedzy na temat literatury. Do kolejki :-)
Kratochvil zapowiada się ciekawie. Fikcja i fakty... Wilhelm II, Franciszek Józef I, Moskwa, Anglia,  von Moltke, Schonbeck. No. To na półkę, do kolejki.
Zaczyna mi brakować miejsca na książki. Przydała by się nowa półka. tylko nie wiem gdzie ją postawić.

Oddałem film do wywołania i kompletnie zapomniałem co na nim było. To fajnie, będzie niespodzianka. Podzielę się.
tatinek-jan-sverak-kino-na-granicy-cieszyn-2012-04-17-530x397.jpg (530×397)
kino-na-granicy-logo-14-edycja.jpg (200×170)


Taki list daje nadzieję pięknej wiosny przyszłego roku.

Drodzy Widzowie!

Niedawno zakończył się 47. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Karlovy Vary. To w moim prywatnym rankingu najważniejsza i najciekawsza impreza filmowa (z tych największych) w promieniu, powiedzmy, 600 km od Cieszyna. Garść statystyk: 218 filmów, 11471 wydanych akredytacji, 405 twórców; kawał festiwalu!

Spędziłem w filmowym uzdrowisku 7 dni wypełnionych po brzegi projekcjami i mniej lub bardziej oficjalnymi spotkaniami. Jak to na festiwalu. Bilans: 33 filmy, w tym 10 z najbardziej mnie interesującego, środkowoeuropejskiego podwórka. Zatem słów parę o nowych czeskich, słowackich i węgierskich produkcjach...

W głównym konkursie startował długo oczekiwany "Polski film" (tytuł oryginalny, jest więc nadzieja, że polski dystrybutor nie zmieni go) Marka Najbrta. To pierwszy reprezentant nowego gatunku filmowego - reality film. Czwórka aktorów, kolegów ze szkoły teatralnej, postanawia nakręcić film o swoim wyjeździe do Polski sprzed wielu lat. Mamy tu czeską mistyfikację, mamy film w filmie (w ramach filmu?), aktorów grających aktorów grających siebie, a wszystko podlane sosem znakomitego humoru i zabaw z czesko-polskimi stereotypami. Film bardzo hermetyczny, ale myślę, że w Czechach i w Polsce się spodoba. Jury doceniło czwórkę głównych aktorów: Tomáša Matonohę, Josefa Poláška, Pavla Liškę i Marka Daniela - wywieźli z Karlovych Varów specjalne wyróżnienia za swoje role. Partnerują im Jan Budař i Katarzyna Zawadzka, warci tu choćby tej małej wzmianki. O tym filmie będzie jeszcze głośno, tego jestem pewien.

W moim ulubionym konkursie "Na wschód od zachodu" (filmy z dawnego "bloku wschodniego") Słowację reprezentował film "Až do mesta Aš" ("Aż do miasta Aš") debiutantki Ivety Grófovej. To dość ponura, ale i przekonująco-przejmująca opowieść o tęsknocie za lepszym życiem, którego symbolem wydaje się być czeskie miasto Aš pod niemiecką granicą. Jury nie dało się jednak przekonać.

Z kolei w konkursie dokumentów pokazany został "Soukromý vesmír" ("Prywatny wszechświat") dopiero co wyróżnionej na Krakowskim Festiwalu Filmowym specjalną nagrodą Smok Smoków Heleny Třeštíkovej. To efekt 37 lat (sic!) obserwacji pewnej czeskiej rodziny. W półtoragodzinnym (szkoda, że tak krótko!) filmie udało się pokazać nie zawsze proste koleje losu rodziny Kettnerów i wielką historię w tle. A także kolejne etapy podboju kosmosu i element stały, trwały, niezmienny - Karla Gotta. Film otrzymał specjalne wyróżnienie od jurorów.

W dokumencie "Umanutá" ("Uparta") Miroslav Janek ("Vierka", "Obywatel Havel") portretuje legendę czeskiej kinematografii, autorkę ciekawych, nierzadko kontrowersyjnych filmów fabularnych i dokumentalnych, Drahomírę Vihanovą oraz jej koty. Nieznana to w Polsce artystka i coś z tym trzeba zrobić... Tramwaj

Teraz uwaga! Nowy film animowany Michaeli Pavlátovej ("Słowa, słowa, słowa", "Karnawał zwierząt")"Tramvaj" ("Tramwaj"), niedawny zwycięzca festiwalu w Annecy, opowiada o fantazjach pewnej motorniczej. Nic więcej nie napiszę, tę perełkę humoru z potężną dawką erotyzmu po prostu trzeba obejrzeć!

Vladimír Michálek ("Zabić Sekala", "O rodzicach i dzieciach") zaprezentował film "Posel" ("Kurier"). Tę telewizyjną produkcję decyzją dyrekcji festiwalu „awansowano” na wielki ekran. Jak na film telewizyjny - imponuje filmową robotą, zdjęciami, montażem. Niestety nie przekonuje fabularnie i aktorsko, a zakończenie... a zresztą.

Na zamkniętym pokazie pokazano słowacki film "Tanec medzi črepinami" ("Taniec na potłuczonym szkle"?) Marka Ťapáka. Różne sceny z życia mężczyzny opowiedziano tu tańcem, czasem ludowym, czasem stylizowanym, czasem współczesnym. Trochę brak w tej opowieści spójności i narracyjnej konsekwencji, ale oryginalności i urody odmówić jej nie można.

Bardzo dobrą reprezentację mieli Węgrzy. Młody, ale uznany już twórca Benedek Fliegauf ("Dealer", "Łono") pokazał "Czak a szél" ("Tylko wiatr"; 2012), nagrodzony wcześniej w Berlinie film o współczesnych pogromach Romów na Węgrzech. Debiutantka Sára Cserhalmi (córka znanego m. in. z "Czułości" Martina Šulíka i "Żelarów" Ondřeja Trojana aktora György'ego) w swoim dramacie "Drága besúgott barátaim" ("Drodzy zdradzeni przyjaciele") opowiada o przyjaźni wystawionej na próbę przez nierozważną lustrację. O realizacji znanej maksymy "ufaj, ale kontroluj" w służbach specjalnych minionego systemu opowiada z kolei Péter Bergendy w stylowym filmie "A vizsga" ("Próba"). Dwa ostatnie filmy konkurowały w sekcji "Na wschód od zachodu", niestety werdykt o nich milczy.

Specjalną Nagrodę Prezydenta Festiwalu Jiříego Bartoški otrzymał w tym roku znakomity czeski aktor teatralny i filmowy Josef Somr. Pamiętamy go ze świetnych głównych ról w "Żarcie" Jaromila Jireša czy "O rodzicach i dzieciach" Vladimíra Michálka, a nade wszystko z "Pociągów pod specjalnym nadzorem" Jiříego Menzla. Tak, to właśnie Josef Somr jako dyspozytor Hubička lubił przystawiać pieczątki... wiadomo gdzie.

Kolejny festiwal w Karlovych Varach już za niecały rok. Wcześniej - 15. Kino na Granicy, mam nadzieję, że większość z wyżej wymienionych filmów uda się pokazać w Cieszynie.

Do zobaczenia!
Maciej Gil
dyrektor programowy Kina na Granicy

Śląski modernizm...

Prawie każdego dnia bywam w Bielsku-Białej. Niestety najczęściej z konieczności samochodem poruszam się po tym pięknym poprzemysłowym mieście. Moje rozbiegane oczy co i rusz potykaja się jak nie o letnie dziewczyny to o industrialną architekturę, secesyjne kamienice czy przede wszystkim funkcjonalistyczne, maksymalnie praktyczne domy wielorodzinne budynki użyteczności publicznej i prywatne domy które do dziś przyciągają wzrok ponadczasową formą.
 Niestety takich skarbów jak willa Tugendhatów , nie mamy, ale co i rusz spotykam  w miescie przykłady modernizmu. Czasami jest to konkretny wyrazisty budynek zdradzający już na pierwszy rzut oka czas budowy w latach międzywojennych, a niekiedy jest to tylko akcent nawiązujący do do stylu modernistycznego. Jakiś fragment elewacji, okno, klatka schodowa czy balkon.
 Kamienice które mijam przeplatają się stylami. Raz jest to secesyjny  budynek a kilka kroków dalej uderza odmienność modernistyczna ostro ciosanej bryły która najbardziej mnie porusza i budzi zachwyt. Zawsze podobały mi sie proste formy, pozbawione ozdobników. Przeciwny biegun secesji.
Kamienica pod żabami.
I tak się to Bielsko plecie

Tzw. "Delicje" bo w piwnicach jest od bardzo dawna cukiernia 
   Obok  XVIIIw. kamieniczki funkcjonalistyczny gmach Komunalnej Kasy Oszczędności (Juraszko 1936)

Wspominam o tym wszyatkim, bo wpadła mi w ręce świetna książka oblicza stuki 20-lecia... która jest zbiorem materiałów z sesji Stow. Historyków Sztuki oddz. Górnośląskiego w K-cach. z marca 2011roku. doskonale przybliża i ukazuje nie tylko architekturę ale i sztukę tamtego pięknego okresu, jak również dizajn, meble, witraże,malarstwo, ceramikę . Jest bogato ilustrowana, jest wręcz przewodnikiem dla osób zainteresowanych, ale także dla hobbystów takich jak ja którzy nie chodzą ze wzrokiem wbitym w chodnik lecz dostrzegają piękno w otoczeniu, nawet tym szarym.

Książki pod strzechy.

Pod strzechy, bo nie tylko dla mnie. Książka to piękny prezent, trwały, wręcz wieczny w porównaniu z tym co obecnie się wręcza. Nawet jesli nie zostanie przeczytana to pozostaje w domu. Leży gdzieś na półce a nawet migruje z nowym właścicielem jeśli ten zmienia mieszkanie. Poza tym daje możliwość przemycenia intymnej dedykacji w zawoalowanej formie, słowami które nie przeszły by przez gardło w cztery oczy. Można dyskretnie zaznaczyć ołówkiem wersy opisujące nasze mniej lub bardziej bliskie relacje z obdarowaną osobą. Życzenia... pragnienia...
Targowe exploracje nie mogą zakończyć się porażką. Czuję niesmak kiedy nie mogę niczego dla siebie znaleźć. A dziś własnie się obłowiłem, jeśli można to tak nazwać.
 Literatura na świecie.
1987/12 - Gnoza... Prokopiuk, Nowosielski, Salman Rushide...
1985/5 - Kertesz-"Czas nieistnienia" fragm.
              Halina Janaszek-Ivanickowa "Heroikomiczna epopea Jaroslava Haska" (pisow. oryg.)
               spór o nowego Szwejka czyli za i przeciw przekładom Hulki i Waczkowa                        
                Józef Waczków-"Historyczny obraz pewnej epoki", o wyższości ducha utworu nad literą oryginału  
                Zdenek Pluhar-"O szóstej wieczorem w Astorii" fragm. książki o przyjaźni maturzystów drugiej wojny i ich losów do lat sześćdziesiątych.
                 Churchil-"Druga wojna światowa" fragm.
Stare rozmówki czeskie. WP, a na końcu errata na całą stronę, czyli "omyłki znalezione w druku"









Kilka lat temu (2008r) Kacha zaprosiła mnie do Teatru Polskiego w Bielsku na spektakl "Przygody dobrego wojaka Szwejka" z Grzegorzem Halamą w roli Szwejka. Pan Józek hodowca kurczaków był doskonałym wyborem do obsadzenia głównej roli. Pod pewnymi względami te postacie są bardzo do siebie podobne. Widzą świat inaczej niż my. Wiem że porównanie niczego nie udowadnia ale w sztuce brakowało mi pewnej lekkości jak w filmie. Nawet owe pieskie kurtyzany zgrabnie przebierające nóżkami okazały się tylko chwilowym zauroczeniem. Byłem zobaczyłem i film (1957-58) z Rudolfem Hrusinskym będzie nadal moim ulubionym.











Komplet prozy iberoamerykańskiej z przeznaczeniem na prezent dla pewnej Doroty z życzeniami dalszych lingwistycznych sukcesów.


Wyżej dupy nie podskoczysz!

Ile można pracować? Ile można oddawać swojego cennego czasu wypoczynkowego, jeszcze jednej pracy.? Dlaczego praca tak nas wypala? Sami jesteśy sobie winni, a może powinniśmy winić życie za nasze cierpienie? Jak nie wiemy kto jest winny to znajdujemy wyimaginowanego winnego naszych kłopotów, mówiąc "takie życie" ale to my je kształtujemy.
Ja się nie żalę. Zapieprzam bo to konieczne do realizacji konkretnych celów. Każdego dnia wyznaczam sobie cel bo najważniejszy jest plan. Plan dnia następnego . Nie plan sześcioletni tylko ten krótkoterminowy. Małymi krokami dochodzi się do celu. Wielkie susy wykańczają, a małe  sukcesy motywują. Wielu moich bliskich puka się w czoło kiedy dowiadują się że w dni wolne wstaje o 5:30 by mieć czas dla siebie. Tym sposobem mam go więcej. A dzień poświęcony tylko samej pracy to "dzień stracony". Żeby czuć się dobrze muszę ukraść z każdego dnia trochę czasu dla siebie lub chociaż dla moich najbliższych. Wspólne posiłki, rozmowy przy stole, rodzinne oglądanie filmów nie poddane dyktatowi telewizji, czytanie do poduchy, czy moczenie w rzece. Stopy w wodzie książka na kolanach a między "uderzeniami gorąca :-)" - pływanie.


Rzeczy proste lecz przyjemne.
Kłamię. Czasem bardzo okłamuję moich klientów którym naprawiam samochody ale czynię to w imię wyzszych celów. Bo dla mnie czas spędzony z najbliższymi jest najcenniejszy. Dlatego czasem oszukuję by ukraść czas dla rodziny.
    ...a bawisz się jeszcze z autami? 
Na tak postawione pytanie od wielu lat odpowiadam:  Nie kurwa, robię to za karę. 
Wszyscy myślą że motoryzacja to moje hobby. Nawet nie wiedzą jak bardzo są w błędzie. Myślą że jak mają auto i potrafią go myć przez 3 godziny to ja też tak patrzę na samochody jak oni. Potrafią gadać o pierdołach motoryzacyjnych godzinami a mnie to wkurwia. Zwłaszcza kiedy czytam gazetę lub książkę a oni zadają mi pytania lub opowiadają przygody typu;
"... bo wiesz wpadłem do dziury i stuknęło mi zawieszenie."
I chuj! Stuknęło to stuknęło, tak ma być, nie urwałeś koła to jeździj dalej a nie dziel włosa na czworo, i co by było gdyby...
Ja lubie moich kolegów ale czasami mam ochote wykrzyczeć im:  Rzygam autami 
Nie wzbudzają we mnie żadnych emocji (poza pojazdami zabytkowymi) są ostatnią rzeczą o której myślę wchodząc do warsztatu i zapominam zamykając drzwi. To jest rzemiosło i nic poza tym.
Reasumując:  Robota - kasa - realizacja wyższych celów.  Pieniądze jako narzędzie a nie jako cel sam w sobie. I tak od ponad dwudziestu lat.
Hołd należy się kilku osobom dzięki którym poznałem to rzemiosło i własnie dzięki nim osiągam każdego dnia wyznaczone cele.
Robert Biłko (pochowany 11.07.2012), Piotr Kajfosz, Zygmunt i Robert Ciesielscy, Jasiu Boczek (cały czas niezastąpiony) i oczywiście ojciec- Wiesław wielki motywator, (niestety już od 2002 roku nieobecny). Praca z nimi zawsze była przyjemnością połączoną z nauką. O nich nigdy nie zapomnę bo duchem są przy mnie każdego dnia w warsztacie i pośrednio dzięki nim mogę realizować marzenia.
TO TYLKO PRACA
A marzenia one dodają skrzydeł.



Jak korzystać z płyty winylowej? *

Ostatnie znalezisko bardzo tanio, wielce mnie ucieszyło. Jako że wszyscy lubimy Kabaret Starszych Panów kupiłem okładkę płyty Panów Starszych ze znamienitymi tytułami. Nie szkodzi że nie ma płyty ponieważ szlagiery znamy dobrze. Piszę w liczbie mnogiej bo piosenki "Rodzina", "Przeklnę cię", "Na ryby"  dzieci śpiewają mi chórem w aucie podczas jazdy. Poza tym płyta została przeceniona na 10zł, co może świadczyć że i w tamtych latach sztuka wysokich lotów nie miała wielu odbiorców albo niewielu było stać na zakup gramofonu i płyt, a w dzisiejszych czasach  ten rodzaj sztuki jest po prostu niszowy. Nikt młody nie sięgnie po rzeczy wartościowe jeśli nie znajdzie sie ktoś, kto zechce im wskazać to co warto znać. Młodzi ludzie są obiorcami bezwolnymi tego co oferuje im tzw. "telewizja z misją". Nie są nauczeni poszukiwać, odbierają to co dostają., dlatego uważam że należy im wskazywać to co wartościowe i cenne w naszej kulturze. Nawet jeśli im się coś nie spodoba, to pewne rzeczy po prostu mają znać i juz! Kiedyś w rozmowie ta wiedza może się przydać. Na próżno możemy szukać kabaretu tej klasy w popularnej telewizji. A jedna jaskółka wiosny nie czyni, czyli ...
http://kultura.gazeta.pl/kultura/1,114532,10879154,A_jednak_da_sie_bez_Kevina__1_5_miliona_widzow_wybralo.html
Z wielką przyjemnością oglądaliśmy, ale na powtórkę raczej nie mamy co liczyć.
Dodatkowej wartości dodaje tej okładce odręczny chwiejny zapis "Grzesiuk, Kreminalne stare" (pisownia oryg.) czy to może znaczyć że płyta przywędrowała do żywca aż z Warszawy? Niewielu dziś pamięta takie nazwiska jak: Gołas, Michnikowski, Dziewoński, Kwiatkowska, Czechowicz, Łazuka...

W wielkim, leżącym stosie płyt, (ok. 4mb.), w oko wpadła mi okładka, fajna graficznie, z takim rastrem i chmurką po czesku: "Banket druha doba". Wziąłem w ciemno za grosze i okazało się że "tam fajnie grają".



* Oto jak należy kożystać z płyty winylowej według Panów Przybory i Wasowskiego :-) Receptura jak najbardziej na czasie bo dzisiejsze dzieci nie mają pojęcia skąd bierze się dźwięk z takiego przedmiotu i do czego w ogóle służy. Podobnie jak koniecznie chciały zobaczyć jak wyszło zdjęcie kiedy Martyna (10lat), zabrała smiene do szkoły i fotografowała koleżanki.